Piesek cz. 3

Zaparkował Gruchota (jak pieszczotliwie nazywał swoje volvo) pod blokiem i weszliśmy na górę.
Pokonując schody, zastanawiałem się nad tym wszystkim. Nad nowo poznanym obliczem Pawła, nad jego uśmiechem, tym jak czule mnie całował i jaką propozycję mi złożył. Odpowiedziałem “tak”, czy to oznaczało, że jestem teraz jego własnością? W aucie rozmawialiśmy na błahe tematy, o moich studiach i jego pracy marketingowca. O mieszkaniu, które niedawno kupił i obecnie remontuje, o filmach. Jak kumple. Nie wiedziałem jak się w tym wszystkim odnaleźć, ani co czeka mnie na górze, u niego. Ta niepewność jednocześnie mnie dręczyła i podniecała.
– Uważaj, wszędzie jest pełno syfu – ostrzegł, gdy weszliśmy do środka. Pachniało farbą i lakierem. Korytarz był teraz biały, na podłodze walały się pędzle, wałki i masa innych remontowych akcesoriów. Ze ściany wystawały wiązki kabli.
– W sypialni i kuchni da się jeszcze żyć – poinformował i wskazał mi kierunek.
– Napijesz się czegoś? – zapytał, jakbyśmy byli w filmie.
– Nie, ale ty się nie krępuj – odparłem.
– Pozwalasz mi? A to dobre.
Wyjął z szafki nad kuchennym blatem butelkę Jamesona i nalał sobie, a potem wrzucił dwie kostki lodu.
Potem usiadł przy stół, obok mnie, i gapił się.
– Jak się czujesz?
– Dobrze – zdziwiło mnie to pytanie.
– Mam jakieś czipsy, w szafce po lewej od zlewu. Nasyp do czegoś i podaj.
A więc tak to miało wyglądać. Uśmiechnąłem się i zabrałem się do roboty. Wiedziałem, że obserwuje mój tyłek, kiedy się schyliłem. Znalazłem jakąś plastikową miskę i podałem mu przekąski prosto pod nos.
– Nie powinno się żreć czipsów do whisky, ale chuj z tym – mruknął. Kosteczki lodu brzęczały w szklance przy każdym jego ruchu. Raczył się czipsami powoli, wyglądał seksownie nawet kiedy jadł.
– Ups – upuścił czipsa na podłogę – Podaj mi go.
Schyliłem się, ale mnie powstrzymał.
–Nie tak – ostrzegł – Przynieś mi go, jak piesek. No już, aport.
Popatrzyłem na niego zaskoczony, nie do końca wierząc, że mówi serio. Ale to był On. Oczekiwał posłuszeństwa. Klęknąłem, a potem ustawiłem się na czworaka, w ustach podniosłem czipsa i poczłapałem do mojego Pana.
– Dobry piesek – ucieszył się. Przychylił usta do moich i pocałował mnie, kradnąc czipsa.
To wszystko się ze sobą kłóciło. Najpierw wydawał poniżający rozkaz, a potem nagradzał czułym pocałunkiem. Może celowo mnie dezorientował?
– Mogę już usiąść?
– Hmmm… mam tu przeciąg, nieszczelne okno. Zmarzły mi stopy. Przynieś mi vansy z korytarza.
Bez słowa poczłapałem w odpowiednim kierunku. Dziwnie się czułem.
– Ej – gwizdnął – Widziałeś kiedyś psa w ubraniu?
– Eee… nie… Panie.
– No właśnie. Wrócisz z vansami, nagi. Jasne?
– Tak Panie – poczułem jak podnosi mi się fiut.
Szybko zrzuciłem z siebie ciuchy i złapałem obydwa vansy za sznurówki, z nimi w mordzie, nagi, wróciłem do kuchni.
– Co tak długo? – jęknął – Już mi niepotrzebne. Zostaw.
Vansy wylądowały na kafelkach.
– Wstań – nakazał. Zauważyłem, że nalał sobie nowego drinka.
– Jak się czujesz? – zapytał znowu.
– Dobrze – odparłem, starając się ignorować stojącego jak skała kutasa. Pod jego dresem też coś się już działo.
– Sukę podnieca aportowanie Panu butów, co?
– Tak, Panie. Cieszy mnie sprawianie ci przyjemności.
Parsknął śmiechem.
– To żadna przyjemność oglądać taką szmatę. Idź do sypialni, w górnej szufladzie pod oknem są białe jockstrapy. Załóż je i tu wracaj.
Trochę niepewnie udałem się do sypialni, tej samej w której zajmował się mną poprzednio.
Nic się w niej nie zmieniło, na szafce nocnej leżała nawet ta sama książka, Sto lat samotności.
Rozejrzałem się, chcąc nieco lepiej poznać swojego…Pana, ale pokój wydawał się bezosobowy. Jak \w hotelu. W końcu otworzyłem szufladę o której mówił i zdębiałem.
To nie była zwykła szuflada na bieliznę. Było tam dużo, dużo więcej. Nigdy nie widziałem na żywo takiej kolekcji. Wzrok przykuwało najbardziej ogromne dildo, czy może buttplug. Nie wierzyłem, że ktoś potrafiłby to w sobie zmieścić. Szybko zatrzasnąłem szufladę i założyłem strapy, których wspomniał. Uczucie było dziwne. Zakrywały przód, ale czułe chłód na odsłoniętym tyłku. Nigdy wcześniej nie miałem okazji przymierzać takiej bielizny, ale podobało mi się. Wróciłem do kuchni.
– Pokaż się, obrót, powoli – oglądał mnie z wyraźnym zadowoleniem – Ładnie wystają ci poślady, suczko – klepnął mnie mocno, popierając słowa. Zapiekło, ale ból okazał się całkiem przyjemny.
– Opowiedz mi o najgorszej rzeczy jaką zrobiłeś, w taki sposób, żeby mi się spodobało.
Kolejne dziwne zadanie. Co teraz? Co miałem powiedzieć? Może coś zmyślić? Nie, jego świdrujący lodowaty wzrok od razu wykryłby jak łgam. Poza tym, z jakiegoś powodu, bardzo chciałem być posłuszny. Taka była moja rola. Nagle przyszło mi do głowy, co mógłbym opowiedzieć. Tylko czy byłem na to gotowy? Nigdy wcześniej nikomu o tym nie powiedziałem, nawet najbliższym znajomym ani swojemu byłemu. To było…
– Kiedyś byłem w klubie, mocno się nawciągałem i poszedłem do darkroomu – powiedziałem, trochę żałując, że wybrałem akurat ten temat.
–I co tam robiłeś? – zainteresował się. Znowu miał pełnego drinka.
Wszystko do mnie wróciło. Nie myślałem o tamtej nocy od kilku lat, starałem się jakoś to wyprzeć z pamięci, ale wszystko na nic.
–Byłem głupim szczylem, miałem z siedemnaście lat, wiecznie napalony. Na trzeźwo nigdy bym tam nie poszedł, ale stało się.
–Co tam robiłeś? – powtórzył cicho.
– środku było gorąco, było pełno ludzi, słyszałem jęki, z każdym krokiem o kogoś się ocierałem. Pachniało tam seksem. Od razu byłem cały nakręcony, rozrywało mi slipy. Poczułem, że jak czegoś z tym nie zrobię, to eksploduję, cały. Znalazłem sobie jakiś wolny kąt i klęknąłem, ciekaw co będzie dalej.
–Kontynuuj – mój Pan niespiesznie sączył drinka, a drugą ręką miętosił twardniejący kształt pod dresem. Oddychał głęboko i powoli. Ja tez rosłem pod skąpymi strapami. Choć byłem niemal nagi, robiło mi się coraz cieplej.
– Ktoś podszedł. Szukał mnie po omacku, badał moją twarz, szyję, usta. A potem złapał mnie za szczękę, mocno, ale nie brutalnie, otworzył mi usta i wsunął… – zaciąłem się. Mówienie o tym było trudne. Choć byłem podniecony, krępowałem się jak uczniak.
–Nie wstydź się, suczko. Pan chce znać każdy szczegół, rozumiesz?
–Tak, Panie.
– Chcesz zadowolić Pana? W takim razie opowiedz wszystko dokładnie, najlepiej jak potrafisz. Chce wiedzieć wszystko, jakbym tam był.
–Wsunął mi w usta mokrą, twardą pałę. W pierwszej chwili się cofnąłem, ale zaraz sam go złapałem i zacząłem go ssać. Ugniatałem mu jaja, głodny fiuta jak nigdy dotąd i polerowałem go. Od żołądzi do nasady i z powrotem, A on jęczał, nie wiem kim był, jak wyglądał, ale podobało mu się. Ssałem jak popierdolony.
Własna opowieść tak mnie rozgrzała, że wsunąłem rękę w strapy i zacząłem delikatnie walić. To był błąd.
–Ej! – krzyknął, złapał mnie za jaja i przyciągnął do siebie, a ja zawyłem z bólu. Uścisk nie zelżał.
–Zasad numer jeden: nie dotykasz się bez mojego wyraźnego pozwolenia, rozumiesz, kurwo?
–T… tak jest.
Przeraził mnie. W jego wzroku było coś zupełnie nowego, czego nie widziałem dotąd. Było władcze, silne i bezlitosne. To kilka sekund wystarczyło, żeby coś do mnie dotarło. Wcześnie zadałem sobie pytanie: czy stałem się jego własnością? Teraz dostałem odpowiedź. Miałem robić to, czego chciał i tak jak chciał. Ta myśl zawróciła mi w głowie, penis pulsował mi jak oszalały.
–Opowiadaj dalej – puścił mnie.
–Zajmowałem się nim kilka minut i spuścił się, prosto w usta, ale wszystko wyplułem. On za to zniknął i chciałem już wstawać, ale nagle pojawił się przede mną kolejny. To nie był ten sam koleś…pachniał inaczej. I miał mniejszego fiuta, ale to nie miało znaczenia. Ssałem i jemu, ale głównie zadowalałem go ręką, bo chyba mu się to podobało. Spuścił się bardzo szybko, poleciało mi na twarz. I od razu pojawił się trzeci, jakby ustawiła się do mnie kolejka.
Paweł ostro masował dres, rozchylał usta i od czasu do czasu oblizywał wargi. Moja opowieść szalenie go podnieciła, nie miałem najmniejszych wątpliwości.
– Ten trzeci miał strasznie dużą pałę, nie wiedziałem czy w ogóle zmieszczę choć pół. Ale bardzo chciałem – mówiłem dalej. Nagle klęknąłem, Paweł od razu posłał mi złe spojrzenie, ale nie przerywał.
–Na początku wylizałem główkę, dokładnie, z każdej strony. Jakbym rozgrzewał go na konkretne ruchanie mnie po gardło…
Przesunąłem się tak blisko siedzącego Pawła, że poczułem oszałamiającą mieszankę zapachów potu i jego kutasa. Czułem go nawet przez spodnie i bokserki.
–Potem ssałem mu jaja, dokładnie wygolone, jędrne, miękkie…
Paweł stęknął, a ja ostrożnie położyłem rękę na jego kroczu. Był twardy jak głaz.
Koleś jęczał, miał młody głos, pewnie jakiś napalony studencik. Trafiły mu się młode chętne usta…
Wsunąłem dłoń pod dres, a potem bokserki i powoli uwolniłem mokrego, gorącego kutasa mojego Pana.
–Starczy – przerwał mi – Muszę się odlać.
–To znaczy…czy… – nie wiedziałem co teraz.
–Spokojnie – zaśmiał się – Tym razem użyję kibla. Na taką nagrodę trzeba sobie zasłużyć – poinformował i wstał – a ty masz na mnie czekać w łóżku. Wejdę do pokoju i ma mi się spodobać to, co zobaczę, rozumiesz sunio?
–Tak jest, proszę pana – miałem ochotę łasić mu się do stóp, kiedy tak nade mną stał, silny, męski, twardy.
–Wiesz, czemu tu jesteś?
–Żeby spełniać rozkazy Pana – odparłem ochoczo.
Zaśmiał się.
–Nie pytam “po co”, tylko “czemu”. Jesteś tu, bo jesteś wyjątkowy, tylko jeszcze o tym nie wiesz. A teraz zapierdalaj do sypialni.
Poszedł, a ja szybko uciekłem do sypialni, zgodnie z jego życzeniem.
Byłem napalony jak chyba nigdy przedtem, Paweł działał na mnie jak narkotyk. Także moja opowieść, wspomnienia, zrobiły swoje. Zawsze wstydziłem się tamtego zdarzenia, nosiłem w sobie głębokie poczucie winy. Teraz, magicznie, te uczucia odeszły. Tamta noc była po prostu zapowiedzią tego, kim naprawdę miałem się stać. To był pierwszy przejaw moich ukrytych preferencji, a przy Pawle odnalazłem wyzwolenie. Przerażał mnie, wiedziałem że to ryzykowne, że wszyscy moi znajomi wysłaliby mnie na terapię, ale to się teraz nie liczyło. Czułem ze robię to, co powinienem robić. Chciałem być karcony, podniecało mnie poniżenie, bycie Jego pozornie bezwolną zabawką. Chciałem Go zadowolić. Jego przyjemność była moja przyjemnością. Spełnił swoją obietnicę z Koali, pokazał mi coś, o czym nie miałem pojęcia.
Otworzyłem szufladę i spojrzałem na Jego kolekcję. Wybrałem to, co najbardziej mnie kusiło, choć mój własny wybór mnie zaskoczył.
Potem położyłem się na łóżku, na plecach, z podkulonymi nogami.
Paweł spuścił wodę i wyszedł z toalety, słyszałem jak otwiera szafkę w kuchni i nalewa sobie kolejnego drinka. Musiał już być nieźle wstawiony. Potem usłyszałem w korytarzu dzwonienie kostek lodu o szklankę i w końcu dotarł do mnie. Dopiero po chwili zobaczył, co trzymam w ręku.
–Kto ci pozwolił tam grzebać, suko? – zdziwił się, ale nie był zły.
–Nikt, ale nie mogłem się oprzeć – przyznałem zadziornie.
–Wiesz, że skoro to już wyjąłeś, musi zostać użyte? – ostrzegł.
–Wiem.
Przez chwilę patrzył na trzymany przez mnie sznur, a potem podszedł do łóżka.
–Sam się o to prosiłeś, suczko.

Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *