Piesek cz. 4

Wiązał mnie powoli, dokładnie, sprawdzał sznur, tak, by skutecznie skrępować, ale i nie zadrapać skóry. Paradoksalnie, troszczył się o mnie, wiążąc mnie do łóżka.
Przywiązał mi ręce do wezgłowia tak, że musiałem trzymać je nad głową i nie miałem szans w ogóle nimi operować. Na razie nie zrobił nic więcej, po prostu przywiązał mnie i opuścił sypialnię. Kilka minut drżałem, coraz bardziej ciekaw co będzie dalej. Kiedy wrócił, wyjął telefon i zrobił zdjęcie. Długo przymierzał, jakby chodziło o estetykę, a nie to, co fotografuje.
– Ładnie – ocenił, gapiąc się w telefon.
– Po co ci zdjęcie? E… Panie?
– Na pamiątkę, poza tym chuj ci do tego.
– Tak, to nie moja sprawa, Panie – zgodziłem się, mimo wszystko nieco zaniepokojony. Nie znałem go aż tak dobrze, by w pełni mu ufać.
Usiadł na skraju łóżka i przypatrywał mi się. Niemal czułem, jak spojrzenie ślizga się po mojej klacie, brzuchu, udach, aż do stóp. Niespiesznie popijał drinka, od czasu do czasu się oblizując.
– Dobrze wyglądasz w tej pozycji – stwierdził w końcu – Jak rasowy pasyw. Jakbyś czekał aż ktoś cię zerżnie.
– Czekam na to – przyznałem.
Nachylił się nade mną. Niebieskie oczy zaglądały mi prosto w umysł.
– Chcesz, żebym cię zerżnął?
– Tak, Panie.
– Brał cię ktoś na ostro?
– Nie, Panie.
– Większość pasywów lubi od czasu do czasu ostre rżnięcie, ale tylko im się tak wydaje. Pytasz takiego, czy jest na to gotów, a on gra kozaka. A potem mi jęczy i prosi żebym przestał. Nie znoszę takich cipek. Do niczego się nie nadają. Ale ty jesteś inny, od razu to widać. Wiedziałem już w chwili, kiedy dawałem ci te jebane zapałki pod klubem.
– Od razu wyczułeś… że taki jestem?
– Że jesteś suką? Tak. To taki dar – zaśmiał się – Wyczuwam suczki. Nawet mnie nie zdziwiło, że potem tu za mną przyszedłeś. Widać prawdziwa suka też umie rozpoznać swojego Pana.
– Od razu wiedziałem, że chce być twój – przyznałem – Wtedy tylko czułem, że muszę cię poznać. Ale podejrzewałem, że to coś więcej. Nie wiedziałem tylko, że aż tak…
– Że zostaniesz w końcu prawdziwą suczką? Jeszcze nią nie jesteś. To dopiero początek długiego szkolenia, ale nie martw się. Wytresuję cię na prawdziwą kurewkę.
– Już nią jestem – zapewniłem.
– Tak? W takim razie wyjebię cię tak, jak na to zasługujesz. Rozumiesz? Jak szmatę, jesteś teraz tylko dziurą na kutasa, niczym więcej.
– Tak, Panie. Twoją osobistą dziurą.
Kutas podniósł mi się momentalnie. Główka wyjrzała nieśmiało spod jockstrapów.
– A to co? – zdziwił się – Komuś zachciało się walenia, co, suczko?
– Podniecasz mnie, Panie – przyznałem skruszony.
– Podnieca cię, że jesteś taką uległą szmatą? – zdziwił się na pokaz.
– Bardzo.
– Ciota – syknął – Dostaniesz, czego chcesz. I nie spodoba ci się to – ostrzegł i ruszył do magicznej szuflady w szafie. Wyjął tubkę żelu i dildo, niebieskie, elastyczne, wielkości przeciętnego penisa. A więc zaczynało się.
Płynnie wsunął się na łóżko i klęknął przed moimi nogami. Położył obok zabawki, w drugiej ręce nadal trzymał drinka.
Wyjął ze szklanki kostkę lodu i przyłożył mi ją do uda. Drgnąłem. Potem kostka zaczęła powoli przesuwać się w górę, zostawiając za sobą zimny, mokry ślad.
– Aaaa – jęknąłem, gdy dotarł do strapów. Poczułem przejmujące zimno na penisie. Paweł wyjął drugą kostkę i szybkim ruchem wsunął mi je pod bieliznę, doprowadzając mnie do obłędu. Rzucałem się i wiłem, ale trzymał mnie za nogi, a poza tym każdy ruch tylko pogarszał sprawę.
– Spokojnie, suczko – nakazał i z trudem, znieruchomiałem. Kostka trzymała się tuż przy moim napletku, było coraz wilgotniej, zimno. Było mi jednocześnie dobrze i źle, ale nie śmiałem się odezwać.
– Nogi do góry – nakazał, więc podkuliłem je, najwyżej jak mogłem, odsłaniając przed nim pośladki i to, na czym zależało mu teraz najbardziej – swoją dziurę, jak powiedział.
– Świeżo wygolona – gwizdnął z podziwem – Ktoś tu planował być rżnięty, co?
– Zawsze się golę, Panie – odparłem zgodnie z prawdą. To był mój fetysz. Zawsze byłem gładki z przodu i z tyłu.
Nagle przyłożył do mnie palec, dokładnie między pośladkami, dotykał, a ja syczałem. To nie była zabawa, egzaminował mnie tak, jak wprawny hodowca ogląda nowo kupione zwierzę. Upokorzył mnie po raz kolejny. Dawał mi do zrozumienia, że byłem tylko przedmiotem.
– Ciasną masz tą pizdę – ocenił.
Przemilczałem to, nie wiedząc co powiedzieć.
Wypił solidny łyk Jamesona i sięgnął po żel, a ja czekałem, starając się trzymać nogi tak wysoko, jak to możliwe. Powoli się męczyłem, a zimna wilgoć pod strapami w niczym nie pomagała.
– Lubię się takimi bawić – przyznał, a sekundę później poczułem między pośladkami zimny żel. Mimowolnie drgnąłem.
– Ach, kurwa, zapomniałbym! – teatralnie klepnął się w czoło. Dwoma skokami dotarł do szuflady i momentalnie wrócił. Miał coś w ręku. Coś czarnego.
– Lubisz niespodzianki, suko?
– Nie, Panie.
– Tą polubisz.
Czarne zawiniątko okazało się opaską na oczy. Nasunął mi ją. Była tak szczelna, że nie widziałem kompletnie nic. Ogarnęła mnie ciemność. Teraz mogłem już tylko zgadywać gdzie jest i co robi. Łóżko zaskrzypiało, gdy klęknął z powrotem naprzeciw mojej dupy. Tym razem uniosłem nogi bez komendy.
– Ilu cię jebało? – mówił cicho.
Zmusił mnie do szybkiego rachunku sumienia. Chciał wiedzieć, czy ma do czynienia z grzecznym chłopcem, czy bardziej puszczalską szmatą.
– W tyłek, czterech – nie miałem prawa kłamać, więc powiedziałem prawdę.
– Tylko? No to gówno wiesz o byciu rżniętym. Naprawimy to – z ostatnimi słowami wsunął we mnie palca. Cały podskoczyłem, bo było to tak niespodziewane, ale zaraz się uspokoiłem.
– Ale masz ciepłe cipsko. Jakby ci się marzyło poczuć kutasa.
– Marzę o twoim kutasie, Panie.
– Nie tak szybko – zaśmiał się – Nie zdecydowałem jeszcze, czy na niego zasługujesz. Nie spuszczam się w pierwszą lepszą dziurę.
Palec zaczął się we mnie wiercić, badał moje wnętrze, naciskał od środka, a po chwili dołączył do niego drugi, tak zgadywałem, ale byłem bardziej zajęty wiciem się, powstrzymywaniem jęków. Było mi tak dobrze!
–Teraz sobie myślisz, że będę cię tak miło palcował całą noc, co? – w tych słowach czaiła się jakaś groźba.
– Zrobisz co chcesz, Panie – coraz bardziej podniecało mnie nazywanie go tak. Moim Panem, właścicielem mojej dupy, ciała, woli, umysłu.
– Jasne, że zrobię. Co taka związana kurwa może mi zrobić, żeby mnie powstrzymać?!
– Nic Panie, masz nade mną pełną kontrolę – wiedziałem, że właśnie to chce słyszeć. Kręciło go słuchanie, jak bardzo mnie dominuje.
Nie przestawał leniwie posuwać mnie palcem, ale poczułem tez dotyk na udzie, potem prześlizgnął się po strapach i nagle wokół mojego twardego fiuta zacisnęła się gorąca pięść. Zaczął mnie masturbować, powoli, mocno ściskając. Teraz zacząłem odlatywać, to było już za wiele.
– Aaach, tak, dziękuję Panie! – jęczałem, kręcąc biodrami. Palce ślizgały się we mnie, rozgrzewały mi odbyt coraz mocniej, a jego ręka coraz szybciej jeździła po moim fiucie. Nie mogłem już przestać jęczeć, ale nie uciszał mnie.
– Tak! Aaa, jestem blisko! Już nie mogę! – moje słowa nagle wszystko wyłączyły. Znieruchomiał, zostawiając mnie na krawędzi orgazmu. Doskonale wyczuł moment, nie miałem pojęcia jak.
– Myślisz, że dam ci teraz polecieć suko? Haha, pierdol się – na mojej twarzy wylądowało coś mokrego i ciepłego. Napluł na mnie.
– Gdybyś teraz widział swój żałosny suczy ryj – zadrwił – Obliż się.
Posłusznie zebrałem językiem ciepłą ślinę. Mela mojego Pana, którą połknę, strawię i stanie się częścią mnie.
– Grzeczna kurwa – pochwalił mnie i znowu zajął się moją dupą. Ale zmienił taktykę – poczułem jak coś naciska mi na zwieracz, nie za mocno, ale stanowczo. Dildo walczyło, żeby we mnie wejść i w końcu, uległem. Wsunęło się we mnie mocno i głęboko, syknąłem z bólu. Wykonywał nim bardzo powolne ruchy, a drugą ręka zaczął ugniatać mi jaja. Pociągał za nie, lekko uderzał, powodując, że cały podskakuję, a przez to tylko głębiej nabijałem się na dildo. I znowu zaczął mi walić. Powolnymi, pełnymi ruchami, zsynchronizowanymi z ruchem dildo w mojej dupie. Penetrował mnie coraz śmielej, a potem zaczął walić szybko, bardzo szybko, wywołując przeciągłe jęki, których nijak nie kontrolowałem. Bolały mnie nogi, wciąż wiszące w powietrzu, bolały mnie jaja, przepełnione i gotowe do wytrysku, ale on znowu zwolnił. Jakimś cudem wyczuł zbliżający się orgazm i teraz masował mi pałę leniwie, od niechcenia. Cały pulsowałem, po czole spływał mi pot. Dildo nie zatrzymywało się we mnie ani na chwilę, a ja nie przestawałem jęczeć.
– Już nie mogę – poskarżyłem się – Proszę, daj mi dojść albo przestań – błagałem.
– Twoje zdanie gówno znaczy – napomniał i wrócił do masturbowania mnie, znowu szybko. Miałem dość tej tortury, skakałem po łóżku, wierciłem się, wyrywałem, ale Jego ręka bezlitośnie jeździła mi po fiucie z góry na dół.
– Twój śmieszny mały fiut jest caaaaały mokry – ucieszył się i nagle poczułem dotyk na wargach. Odruchowo otworzyłem usta i wsunął mi do środka kilka palców. Były mokre, smakowało jak sperma, ale ja się przecież nie spuściłem. Jak on to zrobił?
– Liż! – nakazał.
Potem wrócił do walenia mi. Nie zważał na moje jęki, tylko pogarszały sprawę bo im głośniej wyłem, tym szybciej mnie zadowalał. Dildo teraz już zwyczajnie mnie rżnęło, wsuwało się w rozepchany odbyt szybko i głęboko, ślizgało się w środku doprowadzając mnie do szaleństwa.
– Dobrze ci suko?
– Tak Panie!
– Chcesz dojść?
– Tak, błagam!
– Chcesz się zlać na ten swój słodki suczy brzuszek, co!?
– Tak Panie!
– A może wolisz strzelić Panu w usta?
– Tak, bardzo bym chciał Panie!
Ból eksplodował zupełnie niespodziewanie, wydusił ze mnie całe powietrze, nawet nie mogłem krzyknąć. Podskoczyłem tak mocno, że sprężyny materaca zaskrzypiały ostro. Fala bólu rozchodziła się od jąder, przez podbrzusze i dalej. Po kilku długich sekundach zacząłem znowu oddychać, miałem wilgotne oczy.
– To kara – wyjaśnił – Suka nie ma prawa nawet marzyć o takich rzeczach, jasne?
– Przepraszam Panie – krzyknąłem gorliwie. Za nic w świecie nie chciałem znowu przez to przechodzić.
– Masz pełne jaja – powiedział – Dlatego lekkie uderzenie tak boli. Chcesz się spuścić?
– Bardzo, Panie – postanowiłem od teraz uważać na słowa. On tylko czekał, aż powiem coś, za co może mnie ukarać. Prowadził ze mną małą grę o bardzo wysoką stawkę.
– Sam nie wiem – zastanawiał się – Nie nacieszyłem się jeszcze moją nową zabawką. Może zrobię z tobą coś jeszcze?
– Cokolwiek zechcesz, Panie – zapewniłem.
– Cokolwiek, mówisz?
– Tak, Panie.
– Na twoim miejscu uważałbym na słowa, suczko. Mam bardzo bogatą wyobraźnię. No i widziałeś tego pluga w szufladzie, prawda? Tego ogromnego.
Nie podobało mi się, że o nim wspomniał.
– Zmieściłbyś go?
– Nie, panie.
Strzelił mi liścia w twarz. Mocnego liścia.
– Zasada numer dwa: nigdy nie odpowiadaj na pytanie Pana słowem „nie”. Rozumiesz?
– Tak jest.
– Zapytam jeszcze raz. Zmieściłbyś go?
Co teraz? Zrobiło mi się gorąco, cholernie gorąco. Za nic w świecie nie chciałem mieć nic do czynienia z tamtym potworem, ale nie mogłem nawet zaprzeczyć.
– Ja…
– Zmieścisz czy nie, kurwo!? – wrzasnął mi prosto do ucha.
– Tak Panie! – wydukałem automatycznie.
Ucichł, a potem wstał z łóżka.
– Skoro tak… – usłyszałem jak otwiera szufladę.
Naprawdę zamierzał to zrobić. Przed oczami miałem obraz tego czarnego giganta, rozerwałoby mnie.
– Proszę, Panie… Nie jestem na to gotowy… – spróbowałem.
– Jesteś gotowy na wszystko na co ja jestem gotowy – odparł filozoficznie – Poza tym i tak nie masz jak się obronić.
W jego głosie było coś złego. Nie słyszałem tego wcześniej, teraz naprawdę zmienił się w kogoś innego. Wrócił na łózko.
– Proszę, Panie, nie dziś.
– Zamknij mordę – warknął i przyłożył pluga do mojej dupy. Opuściłem nogi, ale złapał je i bez problemu uniósł. Miał stalowy uścisk, nie miałem szans się wyrwać.
– Błagam, nie! Nie chcę, proszę!
– Chuj mnie to obchodzi kurwo, rozerwę ci tą dupę!
– Nie, błagam, zrobię wszystko, tylko nie to, proszę!
Szarpałem się, ale więzy na rękach za nic nie chciały ustąpić, nie pomogły krzyki ani łzy, a plug coraz mocniej naciskał na mnie między pośladkami.
– Kurwa, proszę, nie… – załkałem.
Puścił mnie i wstał z łóżka. Szamotanina pozbawiła mnie resztki sił, oddychałem szybko i ciężko, cały obolały, wyczerpany. Nie mogłem się ruszyć.
Nagle odzyskałem wzrok, zsunął mi z oczu opaskę. Potem klęknął przy łóżku, byśmy mieli wzrok na tym samym poziomie.
– To są dwie kolejne lekcje – powiedział spokojnie.
– Jakie? – wysapałem.
– Lekcja trzecia: nigdy nie ufaj nikomu z góry, świat jest pełen pojebów.
– A czwarta?
Uśmiechnął się, niebieskie oczy patrzyły na mnie z czułością.
– Nigdy cię nie skrzywdzę – nie dał mi odpowiedzieć, pocałował mnie mocno i długo.
Pachniał perfumami z nutą zielonej herbaty.



Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.

One thought on “Piesek cz. 4

  1. Znalezienie tego bloga było dla mnie jak odkrycie skarbu – jego wysoka jakość treści, klarowna prezentacja i zaangażowanie w dostarczanie wartości dla czytelników sprawiają, że chcę spędzać tutaj godziny, wchłaniając każde słowo i czerpiąc inspirację do dalszego rozwoju osobistego i zawodowego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *