Piesek cz. 5

Wybiła 21.
Rozsiadłem się leniwie w fotelu już dobrą godzinę temu i jakoś nie mogłem odkleić oczu od telewizora. Skakałem po kanałach, w daremnym poszukiwaniach sensu.
Sensu nie było. Mój Sens nie odpisywał na wiadomości i nie odbierał telefonu więc pozostało mi czekać. Sens obiecał, że odezwie się, kiedy przyjdzie odpowiedni moment. Ostatni raz widzieliśmy się dobre dwa tygodnie temu, potem – jak sam stwierdził – wyjechał gdzieś do Paryża czy innego Londynu. Służbowo.
No więc czekałem. Długie samotne wieczory osładzałem sobie wspomnieniami ostatniej wspólnej nocy, kiedy przywiązał mnie do łózka i porządnie nastraszył, a potem magicznie zmienił się w czułego kochanka. Obiecał mi tak wiele, ale nadal nie odebrał głównej nagrody. Nie był we mnie, nie licząc może palców. Nie byłem do końca jego własnością i ta niekompletność tkwiła mi w głowie jak drzazga.
Byłem absurdalnie napalony, codziennie, od rana do wieczora. Oglądałem pornole w klimatach dominacji, uczyłem się, odkrywałem nowości. Ale brakowało mi Go.
Domofon w końcu wyrwał mnie z marazmu. Ciężko dźwignąłem się z fotela i otworzyłem drzwi. Minutę później rozległo się pukanie.
– Siema – przywiał mnie szeroki uśmiech i wesołe zielone oczy.
– Cześć, właź – okazałem nienaganne maniery.
– Mam winko i czipsy – Kubuś zaprezentował wypchana foliówkę.
– Czipsy – przypomniałem sobie ostatni raz, kiedy jadłem czipsa. Z Nim.
– Nie lubisz, dieta?
– Nie, spoko. Rozgość się w salonie.
Poszedłem do kuchni po lampki i korkociąg, jak zwykle nie były na swoim miejscu. Moi współlokatorzy byli okropnymi bałaganiarzami. Od razu wiedziałem że znajdę korkociąg w pokoju Łukasza. No i był tam. Leżał na podłodze, obok sterty brudnych skarpet i bokserek. Mocno “pachniały” swoim właścicielem, trochę mnie to ruszyło. Ale nie, nie będę podkradał bielizny współlokatora pod jego nieobecność, to by było absurdalne.
– Wszystko jest – uspokoiłem Kubusia i zabrałem się za otwieranie wina – Kopę lat, nie?
Nie widziałem go od dwóch, może trzech miesięcy. Byliśmy przyjaciółmi, ale nie takimi widującymi się dzień w dzień. Mieliśmy inną tradycję – spotykaliśmy się raz na jakiś czas, żeby wymienić ploty, ponarzekać na nieudane randki i upić się jak świnie. Nigdy nic nie zaiskrzyło, nie mogło. Obaj byliśmy pasywni i żadnemu ani się śniło połasić na drugiego. Przyjaźń z Kubusiem była bezpieczna i lubiłem to.
– Chyba nie widziałem cię od jesieni – zastanowił się – Albo i dłużej, końcówka wakacji.
– Kupa czasu, będzie co nadrabiać – ucieszyłem się.
Choć Kubuś mnie nie podniecał, nie znaczyło to, że jest nieatrakcyjny. Przeciwnie. Podobał się facetom, miał urodę niewinnego chłopaczka, trochę zadziornego, trochę humorzastego. Krótkie czarne włosy (farbowane) pasowały mu do ciemnej karnacji. Był szczupły, drobny, świetnie ubrany. Nigdy nie narzekał na brak zainteresowania. No i zawsze uświetniał nasze spotkania jakimiś pikantnymi opowieściami. Nie wstydził się takich rzeczy, w przeciwieństwie do mnie.
–W razie czego, mam drugą butelkę w kuchni, a moja banda zjebów nam nie przeszkodzi, bo wszyscy się rozjechali na długi weekend. Możemy chlać choćby i do rana.
– Jak zawsze – zaśmiał się i szkło zadzwoniło szkło.

***


– No więc jest taki koleś, poznałem go z 2 miesiące temu. Fajny, zbudowany byczek. Ale tylko chciał się ruchać, więc go spławiałem – odgarnął włosy z czoła, gest bardzo zniewieściały, ale i ładny. Pasował do niego. Kubuś nie był przegięty, był po prostu dość dziecinny, mimo 20–tki na karku.
– Tak, bo ty zawsze spławiasz zbudowanych aktywów – zadrwiłem.
– Spadaj, nie jestem aż taki łatwy. No ale koleś miesiąc mi zawracał głowę i w końcu poszliśmy na to piwo. A potem do niego – zaczął się śmiać swoim perlistym śmiechem.
– Doleję ci – zaproponowałem i rozlałem resztkę drugiej butelki – I co z tym byczkiem?
– No wiesz… – speszył się jak dzieciak.
– Kubuś, nie pierdol, ty uwielbiasz opowiadać o swoim cudownym seksie.
– No lubię, co poradzę. No poszliśmy do niego, cośtam gadka gadka, w końcu zaczęliśmy się lizać, fajnie to robił. No i był tak wielki, i tak silny, topniałem mu w ramionach, haha.
– Cały ty – zgodziłem się i zapaliłem fajkę.
– Ej, miałeś przy mnie nie palić! – żachnął się.
– Atam Kubuś, skończ pierdolić.
– To nie dmuchaj w moją stronę. No i liżemy się i w końcu siłą rzeczy zdjęliśmy koszulki, całował mnie wszędzie, rozpiął spodnie, no wiadomo jak to jest.
– Dawałeś mu się.
– Sam brał co chce – zgodził się – I ogółem było spoko, ale jedno muszę powiedzieć: koleś ma niesamowity język. Kurwa, no nikt mnie nigdy tak nie wylizał jak on!
– Obciągał ci? – zdziwiłem się.
– Nie, co ty, głupku. Zrimmował mnie. Wylizał mi tyłek tak mocno, że byłem spełniony jeszcze przed ruchaniem!
– Zepsuta suczka z ciebie, Kubuś – zacząłem się śmiać.
– Suczka? Od kiedy używasz takich słów?
– Nie wiem, od niedawna – wzruszyłem ramionami.
– Potem było standardowo, wiadomo, pobawiliśmy się, napiliśmy się jeszcze, a potem znowu się pobawiliśmy. Dwa razy mnie wylizał, boże jakie to było boskie. No i był tak twardy, taki dominator.
– Dominator? – zainteresowałem się.
– No wiesz, lubi pokazać, kto rządzi.
– Ciekawe. Lubisz takie rzeczy? – gdzieś głęboko ucieszyłem się, że być może trafiłem na bratnią duszę.
– W sumie nie wiem – przyznał – To trochę skomplikowane.
– Wyjaśnij – poprosiłem.
– Może innym razem, dziwnie mi teraz o tym mówić… – wyraźnie się krępował, mimo wypitej butelki wina. Tym bardziej chciałem znać prawdę.
– Gadaj, cwelu – rzuciłem z uśmiechem i spojrzał na mnie dziwnie. Coś w nim zaskoczyło, nastąpiła bardzo subtelna zmiana, którą nie do końca pojmowałem.
– Kiedyś, nie wiem, na wiosnę, siedziałem sam wieczorem i byłem napalony więc pomyślałem że obejrzę sobie jakiegoś pornosa. Ale nie znalazłem nic ciekawego więc wpadłem na inny pomysł. Wszedłem na czat z kamerkami. Położyłem się wygodnie w łóżku, poprawiłem włosy i odpaliłem kamerkę. To była taka strona, że losuje ci rozmówcę i możesz albo z nim gadać, albo klikać następnego.
– Chatroulette – zgadłem.
– Znasz się – zachichotał – Było dużo oblechów z dużymi brzuchami, parę nastków, nic ciekawego, ale potem trafił się taki młody przystojniaczek. Dwadzieściaparę lat, klata, krótkie włosy, choć z japy niewinny. Pogadałem z nim i postanowiliśmy się pobawić. Zaczęliśmy walić, ale jemu było za mało. No i robiliśmy inne rzeczy.
– Jakie rzeczy? – coraz bardziej mi się podobało. Coś zaczynało się dziać pod moimi bokserkami.
– Noo… on lubił rozkazywać. Sam się domyśl reszty.
– Opowiedz mi – powiedziałem już bez uśmiechu.
Miałem wrażenie, że kuli się w sobie. Doskonale to rozumiałem, sam do niedawna byłem taki sam. Dopóki nie spotkałem Pawła.
– Nie bo powiesz, że to pojebane.
– Nie – zapewniłem – Mów.
Uśmiechnął się, maskując skrępowanie i ciągnął dalej.
– Na początku kazał mi tylko się pokazywać, Twarz, stopy, tyłek, normalnie. A potem musiałem robić rzeczy. Bardzo lubił wyzywać…
– Jak?
– Tak jak ty dziś, suczko, cwelu, kurwo… tylko tak na serio. Obrażał mnie, bardzo go to rajcowało i mnie też zaczęło. Kazał mi dawać sobie klapsy i głośno liczyć, wszystko chciwie oglądał na kamerce.
– Lubisz klapsy? – miałem już erekcję.
– Od tamtej pory tak… Bawiliśmy się tak chyba z dwie godziny, a potem podał mi swój skype. I zrobiliśmy to jeszcze kilka razy, a potem kontakt się urwał.
– Byłeś jego suką – oznajmiłem.
– No chyba tak. To było dziwne przeżycie. Popierdolone, co?
Spojrzał na mnie, oczekując jakiejś aprobaty.
– Jesteś suką – powiedziałem trochę do niego, trochę do siebie. Bardzo cieszyło mnie, że nie jestem sam, że on tez rozumie. Ale czułem też coś innego, czego nigdy wcześniej we mnie nie było.
– Byłem to kilka razy, ale nic więcej. To było tak na próbę – zbył wszystko śmiechem.
– Nie – zaprzeczyłem – Lubisz być suką, przyznaj się.
– Co? Co się z tobą dzieje, dziwnie się dzisiaj zachowujesz.
Patrzył na mnie nierozumiejącym wzrokiem. Zupełnie nie wiedział, o co mi chodzi.
Sam nie wiedziałem o co mi chodzi. Czemu mój głos stał się inny, czemu on tak zareagował i czemu mi się to podobało?
Wstań – rozkazałem.
– Nie rób sobie jaj – zaśmiał się – Nie jesteś taki na serio.
– Wstawaj – powtórzyłem bardziej stanowczo.
– Dobra, dobra – podniósł się, dalej biorąc wszystko za żart.
– Rozbieraj się – kontynuowałem.
– Co, pojebało cię Michał?
Zrobiłem krok w jego stronę, od razu się cofnął.
– Schlałeś się i ci się coś pojebało – wyjęczał już zupełnie przestraszony.
– Tobie się pojebało. Podobało ci się bycie suczką?
– Tak, ale…
– To znowu nią będziesz. Rozbieraj się do bokserek.
– Michał, kurwa…
– Liczę do pięciu.
– Przecież to nie jest…
– Raz.
– Przestań
– Dwa.
– Mówisz serio? Tak serio, serio?
– Trzy.
Nie wiedziałem co zrobię, kiedy doliczę do pięciu, ale jedno było pewne – albo stracę kumpla, albo zyskam sukę. Krew buzowała mi w głowie i fiucie. Teraz wszystko mogło się wydarzyć.
– Jeśli mnie wkręcasz, to…
– Cztery.
Decydujący moment. Patrzył na mnie jak zwierzę w światła nadjeżdżającego auta. Myślał bardzo intensywnie, zupełnie jakby momentalnie wytrzeźwiał, zalany endorfiną.
– Dobra – rzucił cicho i z ociąganiem zsunął koszulkę.
Nigdy nie widziałem jego ciała. Był szczupły, wręcz chudy, ale wizyty na basenie zadbały o odpowiednie proporcje. Miał zupełnie gładką klatę, a nawet brzuch w okolicach pępka.
– Może być?
– Do bokserek – przypomniałem.
Bił się ze sobą, było to widać. A jednak, po dłuższej chwili wahania, rozpiął spodnie i zsunął je do kostek. Po chwili jednak ściągnął je całkowicie i rzucił na kanapę. Posłuchał mnie. Uległ. Ta świadomość rozpaliła mnie jeszcze bardziej. Było to zupełnie nowe i obce mi uczucie, uzyskałem teraz wgląd w to, co czuł Rafał, kiedy oglądał mnie w akcji. Nowe, niezbadane terytoria.
Podszedłem do niego powoli, żeby się nie wystraszył. I tak musiał już znieść wiele.
Położyłem dłoń na wybrzuszeniu jego czarnych bokserek.
– Stoi ci – zauważyłem – Czyli ci się podoba.
– Nie spodziewałem się tego – przyznał, zachęcony.
– Ani ja, uwierz. Ale teraz sprawa jest jasna. Będziesz robił, co powiem. Rozumiesz?
– Ale co masz na myśli?
– Rozumiesz, czy nie, suko?
– Rozumiem.
– Robiłeś to kiedykolwiek, poza skypem?
– Nie.
Mówił prawdę, od razu było widać. Czy ja wyglądałem tak samo, za pierwszym razem u Pawła? Co sobie wtedy o mnie pomyślał?
– No to powinieneś się cieszyć. Klękaj.
Tym razem usłuchał od razu. Podsunąłem mu pod nos swoje krocze.
– Wiesz co masz robić, suko.
Oczywiście, że wiedział. Rozpiął mi spodnie, ostrożnie, jakby nie chcąc mnie urazić, a kiedy już dostrzegł wypchane białe bokserki, spojrzał pytająco w górę. To było piękne spojrzenie, pełne lęku, uległości i pożądania. To był właśnie prawdziwy moment porozumienia. Suka patrzy w oczy swojemu panu, jakby chcąc znaleźć potwierdzenie nowego układu. Sprawdzał mnie.
– Ssij go, kurwa – warknąłem.
Błyskawicznie uwolnił moją sztywną pałę i wpakował główkę do ryja. Oblizywał w szalonym tempie, ssał, pieścił z całkowitym oddaniem.
– Mmmm… dooobra suczka – pochwaliłem go, i chyba dodało mu to skrzydeł, bo zaczął teraz porządnie ciągnąć mi druta. Jego śliczna głowa jeździła w tył i przód, połykała coraz więcej, coraz szybciej. Pomagał sobie ręką, a drugą pieścił mnie po jajach. To było cudowne. Jasne, już wcześniej bywało, że ktoś mi obciągał, ale nigdy w takich okolicznościach. Fakt, że ssała mnie moja własna suka, że go złamałem, że poczuł moją wyższość – to było tysiąc razy bardziej podniecające niż sama czynność.
– Dobrze ci to idzie – przyznałem – Lubisz kutasy, co?
W odpowiedzi zaczął jęczeć, żeby pokazać jak bardzo kocha brać do ryja. Podziałało.
– Wyjebie cię w ten ryj – złapałem go za włosy i zacząłem dopychać do siebie, aż zaczął uderzać czołem w moje podbrzusze. Pokój wypełniał dźwięk ssania i mlaskania, a kolejne bluzgi tylko zwiększały tempo pracy jego ust.
– Zajebista z ciebie kurwa – jęczałem, czując zbliżający się orgazm. On chyba też go czuł, bo zaczął jęczeć jeszcze głośniej, intensywnie jakby odczuwał fizyczny ból. Zasuwał mi po kutasie jak maszynka, kompletnie oderwany od rzeczywistości.
Nie mogłem czekać dłużej, strzeliłem mu prosto w gardło, wstrząsany cudownymi spazmami, a on połykał i ssał chciwie, jak na kurwę przystało. Wyczyścił mi pałę do ostatniej kropelki.
Powoli dochodziłem do siebie. Spojrzałem w dół. Sapał ciężko, trzęsąc się z każdym oddechem. Podłoga była zalana spermą, też się spuścił. Nawet nie zauważyłem, że się masturbuje. Nie szkodzi. Po tym wszystkim byłem w raju.
Podciągnąłem spodnie i ciężko padłem na kanapę. Uspokajałem oddech, przy okazji zbierając myśli do kupy. Co się właśnie stało? Skąd we mnie ta pokusa i czemu czułem się tak doskonale w roli dominatora? Jak to w ogóle możliwe?
– Wow – Kubuś wyrwał mnie z zamyślenia – Co to było?
Spojrzałem na niego leniwie, oczy kleiły mi się do snu.
– Nie mam pojęcia, Kubuś, nie mam najmniejszego pojęcia.
– I co teraz? – zapytał, a ja sam chciałem znać odpowiedź.
– Nie wiem. Możemy udawać, że ostatni kwadrans nigdy się nie wydarzył. Albo zakończyć znajomość, jak wolisz, Kubs.
Ubrał się i usiadł tuż obok mnie.
– A trzecia opcja?
– Jaka trzecia opcja? – doskonale wiedziałem, co teraz powie. Coś znowu zaczęło się uruchamiać pod moimi bokserkami.
– Nie chcesz… no wiesz, sam powiedziałeś. Jestem twoją suką…
Erekcja powróciła z pełną mocą.


Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.

2 thoughts on “Piesek cz. 5

  1. Uwielbiam takie nieoczekiwane przemiany. Chciałbym abyś napisał podobną historię, tylko że złamany zostaje mega pewny siebie, dominjący samiec i sam staje się suką. Odkrywa w sobie nowe pragnienia. Młody rucha dwa razy od siebie starszego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *