Piesek cz. 6

Miałem mieszane uczucia, spacerując po mroźnym jesiennym mieście.
Wyszedłem wcześniej, więc mogłem zatrzymywać się co chwila na fajkę, obserwować ludzi, spadające liście. I – niestety – myśleć. W głowie nadal huczało mi po przygodzie z Kubusiem, choć minął już tydzień. Przez ten czas musiałem zbywać jego telefony i propozycje spotkania, bo bardzo chciał powtórzyć naszą zabawę. Wydało mu się, że trafił na żyłę złota, że teraz jestem jego aktywem. A to przecież była nieprawda. Sam miałem swojego Pana, byłem jego własnością. Czy nie taka była umowa? Z drugiej strony, pamiętałem doskonale to uczucie, kiedy Kubuś obciągał mi, patrząc prosto w oczy. Pamiętałem tą szaloną satysfakcję, to podniecenie. Wszystko to kłóciło się z moimi poprzednimi doświadczeniami.
Zdałem sobie sprawę, że celowo przedłużam spacer do Pawła. Skręcałem w niewłaściwe uliczki, paliłem dwa razy więcej fajek niż normalnie. Bałem się. Nie tylko jego reakcji, gdy mu się przyznam. Bałem się też, że zabraknie mi odwagi i nic mu nie powiem. Albo że powiem i nagle cała przygoda się skończy. Albo – co gorsza – że On w ogóle się tym nie przejmie. Sam nie wiedziałem, czego chcę.
W końcu jednak musiałem dotrzeć pod jego blok, nadal z pięciominutowym zapasem.
Napisał do mnie dzień wcześniej, stwierdził, że mam być u niego o 21 i zarezerwować sobie całą noc.
Brzmiało obiecująco. Byłem ciekaw, co za niespodziankę przygotował tym razem. Raczej nie kolację ze świecami, ale wcale nie na to miałem ochotę. Nigdy nie słyszałem o podobnej relacji, o ile nasz układ można było w ogóle nazwać jakąś relacją. Czy on mnie chociaż lubił? Czy ja lubiłem jego, czy po prostu lgnąłem do nowo poznanego uczucia bycia zdominowanym?
Zapukałem.
Otworzył dość szybko, przywitał mnie uśmiechem. To był bardzo miły, ciepły uśmiech. Nawet jego oczy nie były takie lodowate jak zazwyczaj. Miał na sobie swój dres i luźną białą koszulkę. Spodobał mi się widok nagich stóp.
– Cześć, suczko – przywitał mnie i zaprosił do środka.
– Cześć, Panie – ucieszyłem się. Powstrzymałem głupi odruch pocałowania go.
– Zostaw tu ubrania, idź do sypialni w samych bokserkach.
Nie było sensu się sprzeciwiać ani zadawać zbędnych pytań. Zrzuciłem kurtkę, bluzę, koszulkę i spodnie, a potem skarpetki. Odziany tylko w błękitne opinające bokserki, pomaszerowałem grzecznie do sypialni, gdzie paliło się kilka świeczek. Zdziwiło mnie to.
Usiadłem na skraju łóżka i czekałem. Czy w pokoju coś się zmieniło? Jeśli tak, to umknęło to mojej uwadze.
Pojawił się po kilku minutach, z drinkiem. Złapał łyk i odstawił go. Stanął kilka kroków przede mną.
– Tęskniłeś? – jego słowa aż ociekały ironią.
– Tak – odparłem niezrażony, zupełnie szczerze.
Spojrzał na mnie z nowym zainteresowaniem i podsunął sobie krzesło. Usiadł.
– Wypnij się na pieska.
Posłusznie przyjąłem pozę, wypinając do niego tyłek.
– Korzystnie wyglądasz z tego profilu – wciąż ze mnie drwił. Miał chyba ochotę pokazać mi, gdzie moje miejsce, ale jego chamskie odzywki dawno przestały mnie ranić, a zaczęły podniecać.
– Zsuń bokserki, chce zobaczyć to wygolone cipsko. Powooooooli, o tak.
Usłyszałem dźwięk robionego zdjęcia.
– Wypnij się mocniej, oprzyj się na łokciach i przyciśnij ryj do łóżka.
Robiłem wszystko, co zechciał, oczywiście mój fiut był już w pełnej gotowości, ale mógł tylko zwisać bezczynnie między nogami.
Znowu zdjęcie.
– Zrobię sobie małą kolekcję, dedykowaną nowej suczce – wyjaśnił, jakbym w ogóle tego potrzebował. Ale jak to, nowej suczce? Ile wcześniej ich miał?
– Zacznij sobie walić – Paweł okazał mi łaskę. Z przyjemnością zająłem się sobą.
Mógłbym zabawiać się tak w samotności w moim pokoju, ale świadomość że jestem obserwowany i że każdy mój ruch, każda przyjemność jakiej teraz doświadczam, zależą wyłącznie od Jego pozwolenia, zmieniała wszystko. Prawie tak, jakby sam mnie dotykał.
–Naśliń palca i rozsmaruj po dupie. Dużo śliny.
Oglądał mnie sobie z pewnej odległości i choć nie mogłem tego widzieć, byłem pewien, że masuje sobie krocze przez dres. Słyszałem to w jego głosie, coraz mniej szyderczym, coraz bardziej podnieconym.
Porządnie naśliniłem kilka palców i zacząłem masować się po tyłku, mocno naciskając, a potem naplułem na dłoń i sprawiłem, że cały tyłek był już mokry. Rozgrzewałem się w nadziei, że tym razem dostanę coś więcej, niż dildo.
Dotyk robił swoje. Masowany penis prężył się i domagał coraz więcej, wypięta dupa zaczęła się kołysać, pragnąc uwagi mojego Pana.
– Nie wkładaj palca! – krzyknął, gdy mnie poniosło – Wypnij się najmocniej jak możesz. Pokaż, jak czekasz na kutasa.
Wygiąłem się jak kot, rozchyliłem pośladki, prezentując wszystko, co mogę i chcę mu zaoferować. Byłem gotów na jebanie życia, na wszystko czego by zechciał.
Cyk, kolejna fotka do albumu. Ciekawe jak go nazwie? Numerem? Moim imieniem?
– Lubisz klapsy? – wyrwał mnie z dziwnego zamyślenia.
–Nie wiem, nigdy nie próbowałem, ale mój… – ugryzłem się w język, chciałem już powiedzieć o Kubusiu, który przyznał, że klapsy to jego konik.
– Strzel sobie w dupę – nakazał.
Uderzyłem.
– Mocniej – nie był zadowolony.
Kolejny cios, zabolała i ręka i pośladek.
– Mocniej, kurwa! Ty to nazywasz klapsem?!
Kolejny cios, tak mocny że zdrętwiała mi dłoń, jęknąłem z bólu. Czy teraz go zadowoliłem?
– Nic nie umiesz, suczko – zniecierpliwił się – Wszystkiego trzeba cię uczyć od początku. Unieś dłoń nad dupę. Zamachnij się całą ręką, ale pracuj tez przegubem. Masz sobie tak przypierdolić, że aż ja poczuję, jasne?
– Tak jest, Panie.
Zrobiłem jak kazał, zamach, cios.
– Aaa! – wrzasnąłem, tracąc równowagę. Tym razem naprawdę zapiekło. Cały lewy pośladek płonął bólem.
– Lepiej, ale i tak się nie nadajesz. Pokażę ci, od czego masz dupsko.
Krzesło zaskrzypiało, podszedł do mnie, a ja drżałem na każdy krok.
– Podoba ci się obolała dupka?
– Tak, Panie – odparłem automatycznie, choć nie byłem pewien, czy chcę więcej. Tylko co to miało dla Niego za znaczenie?
Szybkim ruchem wepchnął mi coś do ust. To był jego biały, jebiący sox. Walił potem i brudem.
– Żebyś nie dał ryja, mam sąsiadów – wyjaśnił.
Zamierzał wprowadzić mnie na kolejny poziom. Tak to już z nim było – gdy myślałem, że umiem i wiem jak być uległym, on testował moją wolę i wytrzymałość, a każda kolejna próba była jeszcze cięższa.
Cios był niespodziewany, nagły. Zawyłem, ale sox w mordzie skutecznie mnie stłumił.
– I to jest klaps. Będzie więcej, musisz wytrzymać wszystkie, rozumiesz? – mówił spokojnie, jakby udzielał mi korepetycji.
– Tak – oddychałem ciężko.
– Jesteś grzeczny więc dam ci wybór. Albo będzie dwadzieścia i będziesz sobie jęczał ze skarpetą w ryju, albo ją wyplujesz i głośno odliczysz dziesięć klapsów, za każdy dziękując. Jeśli się pomylisz, będzie trzydzieści. No to jak wolisz?
Kiedy dawał mi wybór, to tylko żeby się nade mną popastwić. Czy wytrzymam dziesięć takich ciosów, nie załamie mi się głos?
– Dziesięć – odparłem, gdy już wyplułem soxa.
– Dziesięć co?
– Dziesięć klapsów.
Podskoczyłem, gdy uderzył mnie w jaja.
– Mówi się „poproszę o dziesięć klapsów, Panie”.
– Poproszę o dziesięć klapsów, Panie – powtórzyłem cierpliwie.
– O, skoro tak ładnie prosisz, to przecież nie mogę ci odmówić – zadrwił – Licz i dziękuj za każdy – przypomniał mi zasady.
Uderzenie, z trudem zdławiłem krzyk.
– Raz, dziękuję Panie.
Kolejna porcja bólu z drugiej strony, aż ugryzłem się w język.
– Dwa, dziękuję Panie.
I znowu. Już nie było pieczenia, ale prawdziwy ból.
– Trzy, dziękuję Panie!
Zgryzałem wargi, zaciskałem oczy i czekałem na kolejne razy, jego ręka bezlitośnie mnie napierdalała, rytmicznie jak w zegarku.
– Osiem, dziękuję Panie – dukałem, czując jak w oczach zbierają się łzy.
– Jeszcze tylko dwa, dasz radę suczko, prawda?
– Tak, Panie.
– Pan będzie bardzo dumny – dodał mi otuchy. Choć bezwzględny w wymierzaniu dyscypliny, głos miał ciepły i wręcz przyjazny.
– Dziewięć, dziękuję Panie – wyrecytowałem dziwnie zachęcony. Jeszcze tylko jeden.
– Dziesięć, dziękuję Panie! – zawołałem, gdy Jego łapa po raz ostatni uderzyła i spoczęła na moim płonącym dupsku. Bolało, ale kutas stał mi tak mocno, że bolał. Byłem bliski orgazmu! Kilka uderzeń więcej i…
– Bardzo ładnie – pogłaskał mnie po tyłku – Po takiej rozgrzewce twoja cipa jest bardziej rozluźniona – wyjaśnił mi. Nigdy wcześniej o niczym takim nie słyszałem. Rozluźniał mnie, a więc może…?
– Zasłużyłeś na nagrodę – zdecydował zadowolony. Rozebrał się do białych bokserek i klęknął tuż za mną, a potem nastąpiła rzecz niesłychana. Gorący, wilgotny język zaczął mi masować odbyt, naciskając, mocno i szybko rozgrzewając mnie. Od razu zacząłem jęczeć, a to tylko zachęciło go do szybszego polerowania mi tyłka. Szybko byłem gotowy i teraz zaczynał mnie penetrować. Było mi tak dobrze, że kurczowo ściskałem poduszkę i zagryzałem kołdrę, by nie jęczeć zbyt głośno.
Momentalnie, sam nie wiem jak, przerzucił mnie na plecy i leżał nade mną. Był dużo silniejszy, niż ja i powinienem był o tym pamiętać.
Wspiął się na mnie i miał twarz tuż nad moją. Pachniał zieloną herbatą i whisky.
– Kim jesteś?
– Twoją suczką – odparłem bez zawahania.
– Co chcesz robić?
– To co Ty, Panie.
– Bardzo ładnie. Jesteś moją wierną suczką?
Zawahałem się. I to był błąd.
Jego twarz i oczy zmieniły się. Cokolwiek planował teraz robić, zmienił zdanie.
– Muszę coś powiedzieć – zacząłem, patrząc w dwa niebieskie lodowe otchłanie.
– Widzę – oznajmił chłodno – Wiem, że coś jest nie tak. I dokładnie powiesz mi co, rozumiesz?
Jedna dłoń bez problemu objął moją szyję, nacisnął lekko. To nie był najlepszy moment to przyznania się.
– Słucham – ponaglił.
– Zrobiłem coś złego – zacząłem – Przyszedł do mnie kumpel, znam go od wielu lat i nigdy nawet się nie dotknęliśmy…
– Ale tym razem się dotknęliście – dokończył cicho.
– Zdominowałem go – dopowiedziałem.
Puścił mnie, przez chwile obserwował, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
Co teraz? Wpadnie w furię? Każe mi wypierdalać?
Patrzył i patrzył, a jego mina nie wyrażała absolutnie nic. Jakby oglądał abstrakcyjny obraz w galerii sztuki. W końcu cicho parsknął śmiechem i zszedł ze mnie. Zaczął się ubierać, powalając mi snuć domysły. Robił to celowo! Chciał mnie nastraszyć.
– Nie powiesz nic? …Panie? – skapitulowałem.
Leżałem na plecach, nagi, z obolałą dupą, zanikającym wzwodem i mokrym kutasem.
–Zaskoczyłeś mnie – w końcu przyznał z łagodnym uśmiechem.
Jak to?
– Nie jesteś taki uległy, jak się może wydawać – kontynuował – Wiedziałem o tym dużo wcześniej, czekałem aż to nastąpi, chociaż nie sądziłem, że pójdzie tak szybko.
– Nie rozumiem. Spodziewałeś się tego?
– Jasne. Jesteś zbyt uparty i bystry, żeby cię nie skusiło, to była kwestia czasu. Ale nie martw się, poradzimy sobie z tymi twoimi zapędami. Mam idealne rozwiązanie. Właściwie to mam dla ciebie prezent.
– Prezent? – nie wierzyłem. Zamierzał mnie nagrodzić za zdradę? Jaki to w ogóle miało sens? Jaki prezent mógłby mi dać? Kwiaty, czekoladki, dildo?
– Poczekaj tu – nakazał i wyszedł. Wrócił po minucie trzymając coś za plecami.
– Zamknij oczy.
Posłusznie zamknąłem i ani śmiałem podglądać.
Zadrżałem, czując dotyk na szyi. Jego ręce i coś jeszcze. Majstrował przy mnie chwilę.
– Gotowe, otwieraj – powiedział ciepło.
Od razu spojrzałem w dół i zbadałem się ręką. Założył mi coś, to była…
– Obroża? – zapytałem już na głos, zszokowany.
– Piesek musi mieć obrożę, inaczej jest bezpański – wyjaśnił rozbrajająco.
– Ale… – nic nie rozumiałem. Prócz tego, że to kolejny element upokorzenia. Teraz naprawdę, dosłownie jestem jego psem. Mam nawet swoją obrożę. Erekcja wróciła w sekundę.
– Widzę, że ci się podoba – zaśmiał się, wskazując na mojego fiuta.
– Tak, dziękuję. Myślałem, że będziesz raczej zły…
– Zły? – zdziwił się – Dopiero zacząłeś tresurę. Jeszcze wiele przed tobą i czasem popełnisz jakiś błąd. Za niektóre będzie kara, za inne być może nie.
– A czy teraz będzie kara? – dociekałem.
– Twój prezent jest karą – wyjaśnił.
– Jak to? – czułem się jak tępy bachor. Zupełnie nie rozumiałem świata, w którym on poruszał się jak ryba w wodzie.
– Przez najbliższy tydzień będziesz wysyłał mi co godzinę aktualne zdjęcie w obroży. Nie wolno ci jej zdjąć nawet na sekundę.
– Co!? – oblał mnie zimny pot. Nie, nie, nie. Tego nie mogę zrobić. Nie mogę chodzić w obroży jak pies przez cały dzień. Nie na uczelnię, zakupy, do banku, w tramwaju…Nie!
Dostałem za swoje, wymierzył mi siarczystego policzka.
– Nie mów tak do swojego pana, psie.
– Przepraszam.
– Popełniłeś błąd. Zdarza się, ale jeszcze zrobię z ciebie wzorową sukę. Będziesz chodził jak w zegarku, spokojnie. A to cię nauczy kim jesteś i czego ci nie wolno. Tydzień obroży i zero walenia. I nie myśl, że możesz mnie potem okłamać. Suka nie okłamie Pana, jasne?
– Tak Panie – zapewniłem i naprawdę wierzyłem, że nie zdołam go okłamać. Wiedziałby, jakoś by się domyślił. Byłem pewien.
– Powtórz instrukcje – nakazał.
– Suka przez tydzień będzie nosiła obrożę – zacząłem – Będzie co godzinę wysyłała zdjęcie swojemu Panu. Nie zdejmie obroży. I nie będzie walić… – skończyłem, nadal przerażony tą wizją. Nie dam rady, myślałem. Nie uda się, to za dużo. To jest granica, której nie chcę i nie zdołam przekroczyć.
– Jeśli nawalisz, znajdę sobie mądrzejszego i wierniejszego psa. Bez żadnej dyskusji. Rozumiesz, suczko?
– Tak, Panie.
Wyciągnął telefon, wymierzył i zrobił mi zdjęcie. Tym razem mi je pokazał.
Siedziałem na łóżku, nagi, ze stojącym fiutem, z obrożą na szyi, markotną miną, pełną strachu, ale i podniecenia. Podobałem się sobie taki i trochę mnie to zbiło z tropu.
– Jesteś dobrą suczką, dasz radę – powiedział już spokojniej – Ale jeśli nie, to może pokażę paru osobom jak ładnie wyglądasz w obroży. Albo pokażę to wszystkim.
Kolejna fala gorąca. Nie zrobiłby tego, na pewno, nie jest taki. Byłem pewien, ale to przekonanie momentalnie zaczęło topnieć. Skąd mogę wiedzieć? Jak dobrze go znam?
– No co się tak gapisz? Spierdalaj do domu.
Pospiesznie się ubrałem, a on stracił mną zainteresowanie. Popijał drinka i sprawdzał coś na telefonie. W taki sposób mnie pożegnał. Gdy zamykał za mną drzwi, dodał tylko:
– Zdjęcia co godzinę między 8 i 22. Nie zawiedź mnie, mały.
Drzwi się zamknęły. A jednocześnie jakieś inne, metaforyczne drzwi dopiero się przede mną otworzyły.

Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *