Dobranoc cz. 7 – koniec

– Spakowałeś ręcznik? – wydarłem się w stronę łazienki.
Odpowiedziała mi cisza.
– Ręcznik wziąłeś!?
Nic.
Artur pojawił się w drzwiach sypialni owinięty w biodrach ręcznikiem.
– Grrau.
– Jezu, nie pedal się tak przy mnie – skrzywił się.
– To nie paraduj z gołą klatą.
– Ja po prostu zapominam, że z ciebie taki gej – mruknął.
– Odezwał się hetero. To ty chcesz się jebać pięć razy dziennie, Artur.
– A ty się jakoś specjalnie nie bronisz. Ręczniki będą w hotelu, zawsze są.
Wzruszyłem ramionami.
Artur ubierał się, grzebiąc w szafach i szufladach, mięśnie pracowały pod skórą przy każdym ruchu. Przyjemnie się na to patrzyło.
Ile to już? Często liczyłem w pamięci czas który jesteśmy „razem”. Trzy miesiące. Często u mnie nocował, uprawialiśmy seks niezliczoną ilość razy. A jemu nadal było mało. Nic nie zaspokoi libido 17–latka, zwłaszcza sportowca stawiającego pierwsze kroki w świecie seksu z facetami. Artur był wiecznie niezaspokojony. Jego boskie ciało wydzielało chyba całe hektolitry testosteronu, z czego większość trafiała ostatecznie do moich ust albo tyłka. Albo na twarz, na klatę, na brzuch, na pośladki… Dostałem erekcji. Artur niestety zdążył się ubrać, poza tym naprawdę musieliśmy ruszać.
Nasz pierwszy wspólny wyjazd. Kraków. Artur grał tam jakiś mecz i zamiast tłuc się autobusem z resztą drużyny, postanowił skorzystać z mojej oferty. Jechaliśmy toyotą, żeby spędzić razem cały weekend. On miał idealną przykrywkę, ja idealne zajęcie na te kilka dni.
– Tylko nie będziesz łaził przyklejony do mnie – postawił sprawy jasno – Mam treningi, rozgrzewki i inne gówna. Widzimy się w pokoju hotelowym wieczorem, za dnia nie zawracaj mi głowy.
– Tak jest – zgodziłem się bez wahania. Nie byłem w Krakowie od lat, nie zaszkodziło spędzić weekendu na odświeżaniu pamięci. Miałem tam też jeszcze jakieś niedobitki znajomych.
Podróż była całkiem przyjemna. Sunęliśmy gładko autostradą A4, słuchając w radiu głupich popideł, ja robiłem za szofera, a Artur bawił się telefonem, czasem marudząc coś o wynikach w grupie i słabej kondycji swojej drużyny. Pod Częstochową zrobiliśmy postój i zjedliśmy jakieś świństwo na stacji, a potem zapaliliśmy fajkę na parkingu.
– Podoba ci się palenie, widać – oznajmił Artur. Wypuścił z ust chmurę dymu. Był cholernie seksowny, gdy to robił.
– Zakazane lepiej smakuje – przyznałem.
– Jak dupa 17–latka?
– Dokładnie tak. I jak reszta części jego ciała.
Uśmiechnął się i podszedł bliżej.
– Kutas 17–latka też nieźle ci smakuje, suczko – szepnął.
– Artur, nie teraz – poprosiłem, ale jego nie dało się w żaden sposób zatrzymać.
– Wiesz co zrobię, jak już dojedziemy do hotelu? – zapytał zupełnie niepotrzebnie.
– Chyba się domyślam – poczułem przyjemne ciepło w bokserkach.
– W samym progu każę ci się rozebrać – zaczął snuć swoją wizję – A potem będziesz mi służył. Będziesz spełniał moje zachcianki, tak jak lubisz.
– Chyba jak ty lubisz – wtrąciłem.
– Pierdol się, kochasz to. Będziesz łaził po pokoju na czworaka i masował mi stopy, a jak się ładnie spiszesz, to będzie nagroda.
– Jaka nagroda? – już mocno cisnęło mnie w spodniach.
– Zobaczymy. Ale nie mogę się spuszczać, muszę mieć parę na jutrzejszy mecz.
– Chyba już masz wystarczająco dużo tej pary – zauważyłem. Pod czarnym dresem wyraźnie odznaczał się młody, gotowy do działania kutas.
– Nie wymądrzaj się, suko – warknął i rzucił kiepa – Za to jutro będzie ciekawie.
– Tak, a co będzie jutro?
Złapał mnie za jaja i mocno ścisnął, ledwie powstrzymałem krzyk.
– Jutro? – zaczął mi szeptać prosto do ucha – Zerżnę cię tak, że nie będziesz mógł chodzić przez tydzień.
– Kurwa, Artur, czemu ja się w ogóle zadaję z takim popierdolonym typem jak ty?
Uśmiechnął się.
– Bo nikt inny nie potrafi cię tak szmacić. No i wiesz, że tak naprawdę mam dobre, złote serduszko i jestem wrażliwy i delikatny.
– Jeb się, Artur.
– Ja ciebie też.
Zostawił mnie z erekcją. Wsiadł do auta i czekał.
W podróży mało rozmawialiśmy. Najwyraźniej poznawanie się bliżej niespecjalnie go interesowało. Może wiedział o mnie już wszystko, co mu było potrzebne do szczęścia? A może do szczęścia potrzebował tylko mojej dupy. Dość prawdopodobne.
– Kiedy pierwszy raz miałeś seks? – przerwał mi nagle rozmyślania.
– U, dawno temu. Miałem 18 lat – przypomniałem sobie mgliście.
– Opowiedz – brzmiało jak prośba, ale Artur nie miał w zwyczaju prosić. Chciał wiedzieć i koniec kropka.
– To było z jednym typkiem z mojej szkoły. Jakoś się na sobie poznaliśmy, umówiliśmy się u niego i poszło.
– Co robiliście?
– Standardowe rzeczy – wzruszyłem ramionami – Trochę mi obciągał, trochę ja jemu. Potem go wyruchałem.
– Byłeś aktywny?
– O, a odkąd to używasz pedalskiej terminologii? – zdziwiłem się.
– Spierdalaj.
– Masz spore szczęście – powiedziałem.
– Bo trafiłem na taką chętną dziurę jak twoja?
– Nie. Bo swój pierwszy raz miałeś z kimś, kto wie co robi. Gdybyśmy obaj byli prawiczkami, to seks byłby na początku słaby.
– Pojebało cię, od dawna ruchałem laski – oburzył się – To ty jesteś prawiczkiem, bo żadnej nigdy nie dotknąłeś.
– Technicznie rzecz biorąc, masz rację, Artur.
– Dobrze dawał dupy? – ciągnął temat.
– Był niezły, ale to był taki delikatny, powolny seks.
– Nuda – jęknął.
– Nie każdy jest takim jebaką jak ty, Artur.
– No i pewnie nie każdy tak lubi być jebany przez nastka, jak ty – odciął się.
Miał kiepski nastrój, stresował się meczem. W takich chwilach zazwyczaj dużo pyskował i miał głęboko w dupie co myślę, czuję i zamierzam. Nic się nie zmieniło odkąd go poznałem.
– Nie mogę się doczekać wieczoru – uśmiechnąłem się do niego.
Spojrzał na mnie skrzywiony i uniósł brew.
– Skup się na prowadzeniu, bo nas rozwalisz.

***


Wybrałem hotel o znośnym standardzie, żaden młodzieżowy hostel ani dziura na przedmieściach. Mieliśmy stąd blisko do stadionu i tyle samo w drugą stronę, do centrum. Artur przyznał że nigdy nie był w Krakowie, czym zupełnie mnie zszokował. To jednak wcale nie znaczyło, że zamierzał cokolwiek zwiedzać. “Wolę pozwiedzać twoje wnętrze” – odgryzł się, gdy próbowałem go namówić na spacer.
Pokój był czysty, niebrzydki i miał jedno wielkie, wygodne łóżko. Recepcjonistce mogło się wydać dziwne, że dorosły facet i nastolatek wybrali akurat taki nocleg, ale w żaden sposób nie dała nic po sobie poznać. Średnio mnie to obchodziło, a Artur miał zupełnie wyjebane.
Ledwie dojechaliśmy, wziął swoją torbę i kazał się zawieźć na trening. Grzecznie spełniłem swój obowiązek szofera i wysadziłem go pod stadionem. Słyszałem jakieś krzyki i gwizdek, ale mało mnie interesowało co się dzieje na murawie. Żaden ze mnie fan piłki nożnej. Wiem, że ludzie kochają Messiego i hejtują Ronaldo. Na tym kończy się moja wiedza. Artur próbował kilka razy zainicjować jakąś dyskusję na temat ligi mistrzów, czasem mówił coś o lobach, dośrodkowaniu i używał innej, dziwnej terminologii, ale zupełnie mnie to nie obchodziło. Lubiłem wtedy na niego patrzeć, bo naprawdę go to jarało. Te krótkie dyskusje o nodze zazwyczaj kończyły się seksem.

***


Popołudnie i wieczór spędziłem miło. Spotkałem się z kumplem, którego nie widziałem od lat, poznałem jego chłopaka, odwiedziliśmy kilka knajp. Do hotelu wróciłem koło 22, ale Artura jeszcze nie było. Nieźle ich męczyli na tym treningu, jakim cudem mieli zachować siły na mecz?
Wrócił koło 23 i prawie nie zauważył mojej obecności. Wziął prysznic, zapalił fajkę (“chuj mnie obchodzi czy tu wolno palić”) i padł na łóżko. Zasnął w minutę, kompletnie niezainteresowany niczym innym. Tyle z obietnic, pomyślałem. Mogłem sobie zwalić, albo trwać w tym stanie, absurdalnie napalony. Wybrałem drugą opcję, bo wiem jak on lubi kiedy jestem na maksa podjarany. Jakoś udało mi się zignorować rozmaite wizje pchające się do głowy. W tych wizjach byłem ja, Artur i całe tabuny innych chłopaków ze sterczącymi fiutami i żądzą jebania wymalowaną na twarzy.
Zasnąłem.
Następnego dnia stało się coś bardzo nieoczekiwanego.
Artur w ogóle nie nalegał żebym przyszedł na mecz. Mało tego – wcale mnie tam nie chciał. Miałem go tylko odwieźć, a jedyna okazja do rozmowy trafiła się w aucie.
– Na chuj mi tam jesteś potrzebny. Zwiedzaj sobie rynek, pokarmisz gołębie albo rób jakieś inne rzeczy dla starych ludzi. Jak wrócę do hotelu, to posiedzimy razem.
– Będziemy świętować zwycięstwo, albo pocieszę cię po porażce?
– Przejebiemy, to jest pewne – zmarkotniał – Mamy słaby skład, no i zawsze przegrywamy z tymi ćwokami z Krakowa, a teraz gramy pierwszy raz u nich.
– To nie jest trochę niesportowe, zakładać porażkę? – zdziwiłem się.
– Kurwa, a co ty wiesz o nodze – westchnął i to zamknęło rozmowę. Im bliżej meczu, tym bardziej pochmurniał Artur. Był drażliwy jak osa, ale to tylko dodawało mu uroku. Wkurwiony Artur to seksowny Artur – wychwyciłem tą prawidłowość już dawno temu.
– Nie odbiorę cię, bo będę pił ze znajomymi – ostrzegłem, gdy stanęliśmy pod stadionem.
– Spoko, i tak idę z ziomkami na jakieś piwo po grze. Wrócę koło północy.
– Znowu zaśniesz w minutę? – zgadywałem.
– Nie bądź ciota – odparł – Też jestem napalony. Bardzo, bardzo napalony – spojrzał mi w oczy i szybko pocałował –Sorry że tak się wkurwiam. Zawsze to mam przed meczem.
A potem poszedł.

***


Zastanawiałem się, gdzie jechać dalej i rozmyślałem nad resztą dnia. Kilka piw, gadka, odświeżanie starej znajomości. Brzmi dobrze. Ale patrzyłem też na stadion, sporo zaparkowanych aut, ściągających tam ludzi. Właściwie, co szkodzi chwilę popatrzeć? Wejście i tak było darmowe.
Poszedłem. Zająłem miejsce gdzieś na tyłach trybun, za grupą piszczących lasek z liceum albo i gimnazjum. Boisko nie było może gigantyczne, ale nieźle utrzymane. Nie orientowałem się co to za mecz, liga i tak dalej. W ogóle nie interesowałem się dotąd tą całą piłkarską zajawką.
W końcu obie drużyny pojawiły się na boisku. 22 wysportowanych, nabuzowanych testosteronem chłopaków, jeden wyższy i lepiej zbudowany od drugiego. Nic dziwnego, że laski tak piszczały. Gdybym wpadł po meczu do ich szatni…
Sędzia rzucił monetą, ustawił piłkę, a potem krótki pisk gwizdka otworzył spotkanie.
Właściwie nie bardzo rozumiałem formacje i taktykę obu zespołów. Dla mnie po prostu dużo krzyczeli, biegali i kopali. Piłka co chwila lądowała na aucie i wszystko ciągnęło się ślamazarnym tempem. Artur grał w ataku, biegał po całym boisku jak szalony, często cofając się do własnego pola karnego. Nic dziwnego, że wrócił wczoraj tak wyczerpany. Skąd on w ogóle miał na to siłę?
Dużo krzyczał, machał rękoma i pokazywał coś reszcie chłopaków. Dopiero pod koniec pierwszej połowy dotarło do mnie, że nosi opaskę kapitana. Kurwa, pieprzyłem się z kapitanem drużyny! Czemu nigdy nie zająknął się ani słowem na ten temat?
Po pierwszej połowie odkryłem coś dziwnego – miałem ochotę zobaczyć więcej. Zostałem na drugą połowę, bezpiecznie ukryty w ostatnim rzędzie i podziwiałem sprawne, młode ciała, zaskakująco celne strzały i dokładne podania.
W 60 minucie Artur zdobył bramkę. Przyjął podanie od jakiegoś rudego dryblasa i uderzył z pierwszej, wbijając piłkę idealnie w lewe górne okno bramki. Bramkarz nie miał szans, piłka leciała jak pocisk. Zaczęli skakać i cieszyć się jak dzieci, targali Artura po włosach zupełnie jak na meczach w telewizji. Mniej cieszyła ich bramka kontaktowa kilka minut później. Do ostatnich chwil meczu było nerwowo, bo żadna z drużyn nie była w stanie przełamać remisu. Aż do 80 minuty. Bo wtedy Artur znowu zamachnął się prawą nogą i posłał petardę prosto w siatkę. Tak się chyba mówi, jak się lubi piłkę nożną. W każdym razie strzelił dwa gole. Cieszyłem się razem z nim. Byłem pełen podziwu dla jego kondycji i tego co wyczynia z piłką. Zwody, podania, komendy. Był niemożliwie męski i silny. Nie mogłem uwierzyć, że dopiero teraz się tego o nim dowiaduję. Na jego miejscu przechwalałbym się dzień i noc wszystkim znajomym. A on z jakichś powodów wolał, żebym nie wiedział.
W 85 minucie Artur wbiegł jak błyskawica na pole karne rywali, przyjął podanie bez spalonego i zamachnął się. Miał idealną pozycję do strzału, ale obrońca rywali w zielonej koszulce wjechał w niego wślizgiem. Wpierdolił się w Artura z taką mocą, że jęknąłem razem z resztą stadionu.
Artur padł na ziemię i oczywiście odgwizdali faul. Ktoś wbiegł na boisko i zaczął badać jego nogę, niewiele widziałem, ale nieźle się przestraszyłem.
Niepotrzebnie. Artur podniósł się i pokuśtykał za linię boczną, żegnając się z chłopakami. Żył, ale nie mógł już grać. Nic dziwnego, mnie taki wślizg pewnie pokruszyłby piszczel. Artura chroniła praktyka i stalowe mięśnie łydek.
Mecz skończył się chwilę później. Wygrali. Na boisku zapanowała radość, cieszył się też Artur, nadal lekko kulejący, ale szczęśliwy. Spojrzałem na zegarek. 20:30. Czas uciekać.
Wypiłem kilka piw ze znajomym i zawinąłem do hotelu. Była 23, Artura oczywiście ani śladu. Dzisiaj miał wieczór świętowania, więc nie łudziłem się nawet, że pojawi się przed północą. I pewnie będzie wyczerpany albo napruty jak meserszmit. Poczytałem chwilę do snu, a potem odpłynąłem. Seks możemy uprawiać w domu.

***


Obudził mnie hałas trzaskających drzwi. Artur nigdy nie był zbyt subtelny. Nie wiedziałem która jest godzina, nawet nie podniosłem głosy znad poduszki, zamroczony snem. Słyszałem kroki, rzucenie torby na podłogę, jakiś szelest.
– Pobudka! – krzyknął bezceremonialnie.
– Spierdalaj – jęknąłem, otulając się szczelniej kołdrą. Tylko się zaśmiał.
–Nie wstanie nawet się przywitać? – usłyszałem obcy głos i od razu poderwałem się do góry.
Był Artur, w swoim czarnym dresie i szarej bluzie Nike i był drugi chłopak. Blondyn wzrostu Artura, szczupły, proporcjonalnie zbudowany i cholernie przystojny. Wyglądał jak coś pomiędzy słodkim chłopaczkiem, a dojrzałym modelem. Nosił obcisłe jeansy i czerwoną bluzę.
– E…. cześć? – wysapałem, przecierając oczy.
– Wstawaj, pijemy – zakomenderował Artur. Na stoliku pod oknem leżała foliówką z butelką wódki i sokiem. Czyli libacja zamiast seksu, też nieźle, ale ja miałem prowadzić jutro rano.
– Nie piję, rano będę jeździł – mruknąłem.
– To pojedziemy wieczorem, nie bądź pizda.
Usiadłem na skraju łóżka i zacząłem się ubierać.
– Nie, tak jest dobrze – powstrzymał mnie Artur. Miałem na sobie tylko czarne bokserki, dość mocno opinające i średnio nadające się do przyjmowania gości. Ale posłuchałem się. Prawie nagi, dołączyłem do nich i siedliśmy na fotelach wokół stolika. Artur błyskawicznie zmotał kieliszki i szklanki, rozlał i wzniósł toast.
– Za udany mecz.
Wypiliśmy. Blondas skrzywił się lekko, ale nie popił.
– Widziałem, jak grałeś. Nieźle – pochwaliłem go.
– Oglądałeś? – zdziwił się – Kurwa, to dobrze że mi nieźle poszło.
– Nieźle? Dwie bramki. Genialna robota.
– Dobra, dobra – machnął ręką.
– A to kolega z drużyny? – skinąłem na Blondasa.
– Aaa, to jest kolega Damian. Tylko że grał dla przeciwników. Widziałeś jak mnie faulował?
– To był Damian?
– No tak.
Damian wzruszył ramionami i uśmiechnął się, prezentując śliczne dołeczki.
–Przez ciebie nie miałem trzeciej bramy – pogroził mu Artur, ale zaraz się uśmiechnął i polał następną kolejkę.
W pokoju było cholernie ciepło, a wódka dodatkowo wszystkich rozgrzała. Obaj ściągnęli z siebie bluzy, prezentując umięśnione, szerokie ramiona. Damian mówił mało, ale dużo się śmiał. Chyba wszyscy szybko byliśmy wcięci, w każdym razie tamci dwaj.
– Ty jesteś jego chłopakiem? – wypalił nagle Damian. Zamurowało mnie. Spojrzałem na Artura, którego to wyraźnie rozbawiło.
– Wytrzymuje ze mną – powiedział enigmatycznie – To już wiele. A ty kogoś masz?
– Nie – zaprzeczył Blondas – Ze mną nikt nie wytrzymuje.
– Laski nie lecą na takiego sportowca? – zdziwiłem się.
– Laski to i może lecą – posmutniał – Ale faceci widząc tylko kawałek młodego mięsa.
– A…. czyli ty…
Artur znowu wybuchnął śmiechem.
– Chyba wszyscy w jego drużynie wiedzą, że jest gejem – wyjaśnił – Usłyszałem jak sobie z tego żartują i uznałem że zagadam i się razem napijemy.
– Miło z twojej strony – mruknąłem.
– Ktoś tu jest zazdrosny – zakpił Damian.
– Haha, serio? – nie dowierzał Artur – Trochę niesłusznie.
– Niesłusznie? – nie rozumiałem.
– To jest prezent, masz urodziny w przyszłym tygodniu, co nie? – zdziwiło mnie, że Artur o tym pamiętał.
– No tak, ale jaki prezent? – nadal nie czaiłem.
– Ja pierdolę. Głupku. On jest prezentem.
Zapadła cisza. Spojrzałem na Artura, potem na Damiana. I znowu na Artura.
– Damian jest moim prezentem?
– Moim trochę też – przyznał Artur – Na meczu chamsko we mnie wjechał. I za karę może ja wjadę w niego…
Artur podszedł do Damiana i pocałowali się. Długo, mocno.
O kurwa. O chuj. Niemożliwe. To się nie dzieje.
– Po to go przyprowadziłeś? – upewniałem się nie wiadomo po co.
– No jasne. Damian jest trochę wstydliwy, ale jak mu powiedziałem że jest nas dwóch, to dał się zaprosić na wódę.
– I tylko na wódę?
Artur się zaśmiał. Był naprawdę czarujący, gdy usiłował zrobić dobre wrażenie.
– Dostaniesz za ten faul – zwrócił się do Blondasa.
Damian nie miał nic przeciwko. Zamiast się przejmować, obserwował mojego fiuta, ostro odstającego pod bokserkami. Miały już na sobie wilgotną plamkę.
– Ale zajebiście, dzisiaj będę miał dwie suki – oznajmił zadowolony Artur – Rozbieraj się do bokserek – nakazał Damianowi. Blondyn posłusznie spełnił polecenie. Ściągnął z siebie wszystko prócz kolorowych obcisłych bokserek w kwiatowy wzorek. Także pod nimi tkwiła gotowa do akcji pała. Damian miał smukłe, wysportowane ciało, był trochę mniejszy od Artura, ale równie proporcjonalny i kuszący. Prawie nie posiadał owłosienia na ciele, choć chyba się nie golił.
Artur stanął przed nim w oczekiwani i nie musiał nawet nic mówić. Damian klęknął przed nim i zaczął ugniatać skrytego pod czarnym dresem penisa.
– Szybciej, kutasie – niecierpliwił się mój aktyw.
Damian szybko uwolnił fiuta, którego sam tak kochałem brać w ręce i zaczął się nim bawić. Artur stał nad nim niewzruszony, obserwując każdy ruch, cicho stękając.
– No chodź tu – zawołał mnie w końcu. Dołączyłem do Damiana. Teraz obaj klęczeliśmy przed 17–latkiem, podziwiając z bliska jego pięknego kutasa. Dwie głodne suki, gotowe spełniać jego zachcianki. Musiał się czuć jak bóg.
– Który pierwszy bierze do ryja? – postanowił dać nam luksusu wyboru. Damian nie czekał, od razu otworzył szeroko usta i posmakował swojego dominatora.
– O tak, grzeczny – pochwalił go Artur – Ty też – powiedział do mnie.
Zacząłem lizać go po jajach, szukając miejsca. Razem z Damianem walczyliśmy o przestrzeń przy kroczu naszego boga, wyrywaliśmy sobie jego fiuta i pakowaliśmy do ust. Moja ślina mieszała się z jego śliną, w końcu Damian zaczął przerywać obciąganie pały, żeby się ze mną całować.
Całe bokserki miałem mokre, penis ślinił mi się jak szalony. To wszystko to było z dużo, a buzująca we krwi wódka jeszcze dodawała nam śmiałości. Kochałem fiuta Artura, ale dzielenie się nim z innym pięknym nastkiem w ogóle mi nie przeszkadzało. Damian potrafił robić laskę, robił to po mistrzowsku, z autentyczną pasją. Brał kutasa aż po jaja i trzymał, dławiąc się, ale zaraz powtarzał czynność. Postanowiłem go nagrodzić i położyłem się pod nim, wydobyłem jego fiuta i robiłem z nim to samo. Był średniej wielkości, idealny do intensywnego i długiego ciągnięcia. Damian jęczał jak najęty, gdy już poczuł na sobie moją mordę. Zaczął jeszcze szybciej polerować fiuta Arturowi, jakby od tego zależało jego życie.
– Kurwa, ale suki – mruknął Artur i zrzucił z siebie górną połowę ubrań. Poczułem zapach potu i perfum. Od razu wstałem i zacząłem mu wylizywać pachy i klatę.
– Mmm, wyczyść pana, suczko, liż to, kurwa – warczał, przymykając oczy z rozkoszy.
Byłem w stanie zrobić dla niego wszystko, zanikły wszelkie granice, wszelkie opory.
– Dobra, styka. Wyliż mi dupę.
Ochoczo zabrałem się za wykonywanie polecenia. Klęknąłem tuż za Arturem i mocno złapałem go za pośladki. Rozchyliłem i spojrzałem na piękną, ciasną dziurę tylko dla mnie. Wbiłem w niego, przyciskałem go sobie do twarzy, żeby jeszcze mocniej go polerować, a on jęczał jak opętany, bo jeden posłuszny cwel wylizywał mu dupę, a drugi obrabiał pałę. Trwało to całe wieki, aż w końcu Artur odepchnął mnie od siebie, Damiana też.
– Dobre suczki – nagrodził nas jeszcze odrobiną poniżenia – Podoba wam się służenie panu?
– Dla takiego ogiera zrobię wszystko – potwierdził Damian, wciąż łapiący oddech po wysiłku.
– I to jest dobra odpowiedź, ucz się – polecił mi Artur.
– Dziura mnie swędzi – Damian demonstracyjnie pogłaskał się po tyłku, sugerując że jest gotowy na bycie branym.
– No to cię jeszcze podwędzi bo mam inny plan. Ile miałaś panów, kurwo?
– Dziesięciu – Damian miał już gotową odpowiedź w zanadrzu.
Dziesięciu. To znaczy, że robił to wiele dłużej niż ja, spełnił setki poleceń i był rasowym cwelem. Idealnie nadawał się dla Artura.
– Aż dziesięciu? Pierdolę, jakie z was pedały – Artur usiadł na fotelu i zsunął z siebie resztę ubrań.
– Idźcie do łóżka – rozkazał i obaj z Damianem szybko znaleźliśmy się na materacu.
– Damian, masz dzisiaj szczęście, suko. Poruchasz sobie. Rozgrzej mu dupę, ale delikatnie.
A więc taki był plan. Chciał oglądać, jak jestem jebany. Dwie suki posuwają się ku jego uciesze.
– W jakiej pozycji? – Damian starał chciał być precyzyjny.
– Na pagony. Tak żebym widział jak twój kutas wchodzi w mojego pieska.
Popatrzyłem na Artura, napalonego, ze sterczącym kutasem. Uśmiechnął się do mnie, to był miły, ciepły uśmiech. Zaraz jednak znikł.
Położyłem się na plecach i pozwoliłem Damianowi robić całą resztę. Nie wiadomo skąd, w jego ręku pojawiła się nagle tubka z poślizgiem i błyskawicznie wysmarował swojego fiuta i mój odbyt. Założył sobie na ramiona moje nogi i patrzył mi w oczy, uśmiechając się lekko.
Drugi raz miałem stać się pasywną, wypiętą dupą nastolatka. Powoli wsunął się we mnie młody kutas, zmuszając do wydania serii jęków. Po codziennym jebaniu kutasem Artura, byłem nieźle wyćwiczony więc szybko zacząłem postękiwać z rozkoszy, ból gdzieś zniknął.
Damian się nie spieszył. Górował nade mną, powoli mnie posuwając, jego biodra płynęły w tył i przód, czasem cicho wzdychał, zadowolony z mojej wytrenowanej dupy.
– Liż mu stopy – usłyszałem z fotela.
Damian, wciąż mnie pieprząc, wykorzystał fakt że ma moje nogi na ramionach i zaczął ssąc mi palce. Ciepłe usta drażniły każdy po kolei, ssał je i lekko przygryzał, a ja odlatywałem, jęcząc jak ostatnia szmata.
– Ooo, tak, proszę, ugryź!
Brzuch kleił mi się od mojej własnej spermy, powoli wyciekającej z wciąż twardego penisa, a w dupę wbijał się raz po raz sprawny, twardy nastoletni fiut. Wszystko to obserwował Artur. Gdy spojrzałem w bok, on patrzył mi prosto w oczy. Patrzył jak bierze mnie inny chłopak, patrzył jak znika we mnie jego kutas. Patrzył jak płonę z rozkoszy.
– Dobrze ci? – podszedł i zapytał.
– Bardzo, dziękuję za prezent!
Zaśmiał się paskudnie.
– Myślisz, że to jest prezent? O nie, suczko, prezent jest dużo lepszy. Chcesz go dostać?
– Tak! – wybuchłem, ciężko było mi rozmawiać, gdy Damian cały czas pakował we mnie swojego kutasa.
Artur strzelił mi liścia w mordę.
– Nie tak się mówi do pana. Chcesz prezent?
– Poproszę o prezent, panie – niemal załkałem.
– No teraz lepiej. Dobra, dostaniesz prezent.
Zepchnął ze mnie Damiana i pchnął na łóżko.
– Właź na jego kutasa – nakazał. Klęknął na łóżku tuż obok mnie.
Posłusznie, powoli nadziałem się na Damiana w pozycji na jeźdźca.
– Zajebiści jesteście – wypalił nagle Damian – W życiu nie miałem takiego jebania.
– Tak? – zakpił Artur – Zaraz będziesz miał jeszcze lepsze.
Powoli ujeżdżałem Damiana, a on pojękiwał zadowolony, w zamian lekko waląc mi konia. I wtedy poczułem na sobie ciepło Artura. Przylgnął do mnie od tyłu, objął i pocałował w kark.
– To będzie twój prezent, suczko. Musisz wytrzymać, będę bardzo zadowolony – oznajmił czule.
– Co wytrzymać? – wysapałem. Nie mogłem się skupić, mając w sobie kutasa.
Artur sięgnął po tubkę i wycisnął sporo żelu na swojego potwora. Drugie tyle wsmarował w moją dupę i kutasa Damiana. Obaj jęczeliśmy cicho, gdy nas dotykał.
– Byłeś kiedyś brany na dwa baty, Damian? – zapytał, jakby mnie w ogóle tam nie było.
– Raz – odpowiedział Blondas, ani na sekundę nie przestając poruszać się we mnie.
– Jak było?
– Ciężko, ale zajebiście – przyznał.
– Dobra, suczko. Jesteś gotowy? – znowu zwrócił się do mnie.
– Chcesz na dwa baty? – przeraziłem się. Przywykłem do wielkiego fiuta Artura, ale dwa na raz to stanowczo za wiele! Nie dam rady.
– Masz zajebistą dupę, zmieścisz – uspokajał mnie Artur.
– Tak jest… – jęknąłem, nadal przerażony. Kochałem dawać mu dupy, ale to było z dużo. Pojebało go. Co teraz? Mam uciec?
Krzyknąłem, gdy Artur zaczął wsuwać we mnie palce. Powoli ujeżdżałem Damiana, a teraz stopniowo nasuwałem się też na dłoń Artura. Rozgrzewał się, przygotowywał na najostrzejsze jebanie mojego życia. Bolało, ale było cudownie. Czułem jak się rozciągam, a w końcu sam zapragnąłem więcej. Tkwiłem między dwoma zajebistymi nastolatkami, marzącymi o ostrym pierdoleniu dorosłego pasywa, nie mogłem się w żaden sposób oprzeć.
– Zerżnij mnie – jęknąłem cicho.
I zrobił to. Poczułem jak naciska mi na tyłek, jak powoli się wsuwa, krzyknąłem z bólu i krzyczałem jeszcze długo, ale on objął mnie mocno w klacie i przyciskał do siebie, całując po karku. Stopniowo wsuwał się coraz głębiej, a moje krzyki zmieniły się w jęki rozkoszy i szoku. W mojej dupie tkwiły dwa nastoletnie kutasy, mokre, twarde, spragnione jebania.
– Podoba ci się? – w głosie Artura usłyszałem prawdziwą troskę. To był moment, w który mogłem się wycofać, pozwalał mi na to.
Odchyliłem głowę maksymalnie do tyłu, opierając się na nim.
– Pierdol mnie – poprosiłem.
Nie zwlekał ani sekundy. Od razu wbił się we mnie głębiej, jednocześnie Damian zaczął powoli poruszać biodrami, tak że obydwa kutasy ocierały się wewnątrz mnie, doprowadzając całą trójkę do szaleństwa.
– Ooo, zajebiście – mruczał Damian, półprzytomny z rozkoszy.
Sam zacisnąłem mocno powieki i rozchyliłem usta, jęcząc jak nigdy dotąd, z każdym najdrobniejszym ruchem. Posuwali mnie miarowo, powoli, zapychali mi dupę.
– Ooo, dobrze ci, pedale jebany!? – Artur szarpnął mnie za włosy.
– Tak mnie pierdol!
– Ty kurwo, kochasz młode kutasy!
Jebali mnie pośród jęków i przekleństw, spoceni i zmęczeni, bez wytchnienia, pakując się we mnie po jaja raz za razem i choć nawet nie tknąłem swojego penisa, czułem zbliżający się orgazm.
– Dojdę, nie mogę już! – ostrzegłem przepraszająco.
– Zaleję ci dupę spermą, szmato! – wrzasnął Artur i boleśnie ukąsił mnie w szyję.
Nie wiem dokładnie co działo się potem. Wystrzeliłem ogromnym ładunkiem spermy na brzuch, klatę i twarz Damiana, wyjąc z rozkoszy, a razem ze mną wyli oni. Artur złapał mi biodra w stalowym uścisku i wbił się we mnie z całej siły. Twarz Damiana wykrzywiła się, cały się napiął i też wytrysnął prosto w moją dupę.
Chwilę później wszyscy trzej głośno łapaliśmy oddech leżąc obok siebie na plecach. Czułem jak wylewa się ze mnie ich wymieszana sperma i to było boskie uczucie.
– Jesteście popierdoleni – odezwał się w końcu pogrążony w błogości Damian.
– Jesteśmy – przyznałem.
– Kurwa, to była najlepsza akcja w historii – dodał Artur.
– Bylibyście dobrą parą – uznał Blondas – Pasujecie od siebie w jakiś dziwny, chory sposób.
Spojrzałem na Artura, a on na mnie.
– Dziwny moment na takie rozmowy – przyznałem.
– Nie pierdol – uciął Artur – Na takie rozmowy w ogóle zawsze jest dziwny moment. Nie chcę o tym gadać. Po prostu będę twój a ty mój, koniec tematu. Okej?
Powiedział to w swoim unikalnym stylu. Lekceważący ton i udawana obojętność. Ale wiedziałem, że tak naprawdę, na swój kompletnie pokurwiony sposób, właśnie wyznał mi miłość albo najbliższą jej rzecz, jaką był zdolny odczuwać.
– Okej – zgodziłem się.

Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.


4 thoughts on “Dobranoc cz. 7 – koniec

  1. Świetnie piszesz. Serio.
    Lubię czytać, lubię czytać tez opowiadania. Twoje są subtelnie – wulgarne i cieszę się ze trafiłem na te stronę. Przeczytałem wszystko 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *