Suka

To miał być zwyczajny sobotni wieczór.
Jakieś alko, skręt i pornol do snu. Brzmi depresyjnie? Nie dla mnie. Ludzie nie doceniają opcji jaką daje im samotny sobotni wieczór. Robisz co chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz. Nie musisz się nikomu podlizywać, podtrzymywać nędznej rozmowy z ludźmi których nie znasz albo wolisz nie znać. Nie musisz nic. Sączysz jakąś łychę, oglądasz film, walisz konia i zasypiasz z błogim uśmiechem na ustach. I taką sobotę planowałem, ale pieprzony Majki pokrzyżował mi plany. Majki jest problematyczny, bo go lubię. Majki często prosi o przysługi i rzadko daje coś w zamian, a i tak niewiele bym od niego chciał. Ale jest w nim coś takiego, że zazwyczaj pomagam, choć każdej innej osobie na świecie kazałbym spierdalać. Ale nie Majkiemu. Los jest przewrotny i choć dał mu ładną buźkę i niezłe ciało, to nie dał mu tego, czego ja mam w nadmiarze – pewności siebie. A to kluczowy składnik na takie wieczory, jak tamta sobota. Bez tego nie wyrwiesz, nie zaliczysz, nie zdobędziesz, nie zeżresz swojego łupu. Majki lubi polować, ale jak wilk, a więc potrzebuje kompana. I zgadnijcie, kto tym kompanem zazwyczaj jest?
No i wylądowałem we wrocławskim hahu. Muzyka była taka jak zawsze, piwo i ludzie też. Mimowolnie, rozglądałem się, ciekaw kogo tu dziś znajdę. Majki rozglądał się ze mną, takie z nas dwa niedorobione wilki. Różnica jest taka, że on desperacko chciał zaliczyć. Mnie takie zawody przestały bawić dawno temu, jeszcze na studiach. Odkryłem wtedy dwie rzeczy: łatwo jest wyrwać podpitego pasywka w klubie i łatwo się takimi znudzić. Jasne, można kręcić romanse, można kogoś poznać i potem jest ta cała afera z zakochaniem. Tylko że ta idea jakoś nigdy do mnie nie przemawiała, ale jak przemówi, to też spoko.
W tłumie kręciło się kilku ładniejszych chłopaczków. Mógłbym zagadać, teksty same pchały mi się do głowy i może nawet by to wyszło. Nic nie poradzę, natura obdarzyła mnie miłą aparycją i niezłą gadką.
Wypiłem dwa piwa, pomogłem trochę Majkiemu namierzyć cel i powiedziałem, co ma robić. Po północy byli gotowi żeby iść do brzydkiego, ciasnego mieszkanka Majkiego i wyczyniać co tylko im przyjdzie do głowy. Pozostało mi dopić trzecie piwo i zmywać się do domu. Jeszcze miałem szansę wypełnić mój plan. Łycha, pornol, zwałka, spać. Jak grzeczny chłopiec.
Przed wyjściem poszedłem się odlać. W toalecie kolejka, każdy zerka na każdego. W powietrzu wisi napięcie, bo statystycznie, ktoś z tej kolejki dziś będzie ruchał, a ktoś będzie ruchany. Napięcie rozsadza im mózgi, nie pozwala myśleć, uwiera w kroku, produkuje hormony litrami. Aż im ciasno w tych ciuchach, chętnie by je zrzucili, spojrzeli w cudze oczy z bliska, poczuli oddech, usta, ciało. O tak, kiedyś byłem taki sam. Teraz nie widzę niż złego w powrocie do domu i oglądaniu pornola. Może to dojrzałość, a może depresja.
W łazience przemyłem jeszcze twarz. Z lustra patrzyły na mnie brązowe oczy, czarne włosy trochę w nieładzie, cera niezła mimo gorąca i dymu z fajek. Koszula zapięta po kołnierzyk, wygląd grzecznego chłopca, którym, technicznie rzecz biorąc, od jakiegoś czasu jestem. Nie wyglądam na swoje 27 lat. Jak powiem dowolnemu typowi w hahu, że mam 22, to bez problemu przejdzie.
Majki napisał mi sms: dzięki, wiszę ci loda.
Pisze tak zawsze i jakoś nigdy jeszcze mi nie obciągnął. W ogóle nic między nami nie było, co akurat zrozumiałe, bo obaj lubimy uległych i ulegli nie jesteśmy.
Zamówiłem taksówkę, ale to przecież sobotnia noc. Piętnaście minut czekania to i tak nie koniec świata. Zamówiłem kolejne piwo i usiadłem przy barze. Bez przerwy ktoś przechodził, ocierał się, gapił się na mnie i rzucał głupie uśmiechy. Jeden ryj podobny do drugiego, większość kojarzyłem z widzenia z czasów, gdy jeszcze byłem tu stałym gościem. Ładni, brzydcy, trzeźwi, pijani, młodzi, starsi. Co kto lubi.
– Siema – zagadał do mnie jakiś łysol. W siłownie chyba już mieszkał, muły aż wyskakiwały mu spod obcisłej koszulki. Zdążyłem już się nauczyć, jak ich gasić.
– Jestem aktywny – rzuciłem krótko i wróciłem do swojego piwa, udając że nie widzę jego wytrzeszczu.
– Nie wyglądasz – burknął. Chyba chciał jeszcze powalczyć o nagrodę główną – moją dupę.
– Lubię suczki – odparłem zadowolony – Jesteś suczką?
Przez chwilę gapił się tak, jakby w jego małym mózgu zachodził prosty proces. Zastanawiał się: pierdolnąć mi, czy nie pierdolnąć. Jednak uznał, że nie i sobie polazł. Nie rozumiem, przecież „suczka” to takie ładne słowo. Dobrze się kojarzy, ładnie brzmi – to właściwie komplement.
Rozglądałem się na rozświetlone, spocone sylwetki, zadowolone ryje, ułożone fryzury. Kiedyś to miejsce miało magię, przemawiało do mnie. Chciałem być tego częścią. Teraz czuję, jakbym wdepnął w coś śmierdzącego. Dopiłem te szczyny z wodą sprzedawane jako piwo w absurdalnej cenie i poszedłem przed budynek, woląc czekać na taksę we względnej ciszy. I nagle, nie wiedzieć czemu, po raz pierwszy od miesięcy, naszła mnie ochota na fajkę. Podszedłem do najbliższej grupki palaczy i wysępiłem jedną. Jedno spojrzenie i wszyscy trzej wyciągnęli do mnie paczki. Zaśmiałem się i wybrałem marlboro od najładniejszego z nich. Był mojego wzrostu, chudy, miał chłopięcą urodę i zielone maślane oczka. Włosy na jeża, zadarty nos. Czarny sweter i niezbyt opinające jeansy. Na nogach niebieskie Nike SB, dobry wybór.
– Dzięki, ogierze.
Oczywiście wszyscy trzej dali mi ognia, znowu wziąłem od najładniejszego, tych maślanych oczek. Usiadłem na krawężniku i starałem się nie myśleć o tych trzech spojrzeniach wiercących mi obecnie dziurę w plecach. Gdybym miał obstawiać, to pewnie podejdzie ten stojący na lewo od maślanych oczek. Był ode mnie nieco wyższy, barczysty, taki wykapany macho, tylko na siłkę nie chce mu się chodzić, a brzuch od piwska rośnie. Następny ma ochotę na mój tyłek. Przykro mi, kolego.
– Ej – usłyszałem za plecami. Odwróciłem się. Oczywiście, był to macho.
– Co?
– Jak już bierzesz to zapal z nami – zaproponował z uśmiechem. Nie podobał mi się ten uśmiech. Mogło to podziałać na nastolatka, ale ja już wyrosłem z łapania się na takie numery.
– Gdybym wiedział, to bym wziął od kogo innego – mruknąłem i koleś przestał dla mnie istnieć.
Wrócił do swoich i musiał teraz znosić drwiny. Dostał kosza. Też kiedyś dostawałem, ale to było wieki temu, kiedy byłem innym sobą, albo nawet kimś innym.
– Hej – usłyszałem znowu, tym razem inny głos.
Oto i on. Maślane oczka.
– Twoja kolej?
– Tak – roześmiał się. Miał fajny, męski głos. Sprawiał wrażenie, że mocno zawyża średnią IQ w klubie.
– Przykro mi – rozłożyłem ręce.
– Nie szkodzi. Po prostu daj mi swój numer, żeby ci kretyni myśleli że mi się udało. Wygram trzy piwa.
– A potem będziesz mi wysyłał pornofotki?
Znowu ten śmiech.
– Jeśli tylko zechcesz.
Brzmiało jak taki głupi żarcik, ale coś we mnie drgnęło. Coś się poruszyło. Pewne rzeczy po prostu się wyczuwa.
– Daj mi spokój – warknąłem – Czekam na taksę i spadam.
– Na tą taksę? – wskazał za mnie, gdzie właśnie podjeżdżał driver z wąsikiem. Typowy Janusz, chętnie zarobi, ale nie będzie zadawał pytań ani próbował rozkręcić gadki, bo przecież wiezie pedała. I bardzo mi to pasowało.
– Właśnie na tą – wstałem.
Stał tak i się na mnie gapił. Trochę rozbawiony, trochę rozczarowany. I najwyraźniej bardzo napalony. Po czym poznałem? Nie wiem. Nie wiem też, czemu powiedziałem to, co powiedziałem.
– Kucnij – rzuciłem krótko. Zrobił jak kazałem.
– Wstawaj.
Znowu posłuchał.
O kurwa – pomyślałem – Czemu muszą mi się przytrafiać takie historie?
Nie musiał nic mówić. Ja też nie. Jakimś cudem mnie wyczuł, a ja wyczułem jego. Właśnie dlatego uważam, że mamy dużo więcej wspólnego ze zwierzętami, niż mogłoby się wydawać.
– To zły pomysł – ostrzegłem. Kątem oka widziałem jak wąsaty Janusz niecierpliwi się za kółkiem.
– Lubię złe pomysły – odparł pogodnie. Jego twarz stężała w uśmiechu, a oczy… Widziałem ten wzrok już wiele razy. Wiedziałem, czego mu trzeba. I mógłbym mu to dać.
– Spierdalaj – rzuciłem na pożegnanie i polazłem do taksówki.
– Proszę – teraz ogarniała go już rozpacz.
Miałem najwyżej pięć sekund na podjęcie decyzji. Z jednej strony łycha, pornol i spokojny sen, z drugiej on i długa, długa noc. Ile to już minęło, odkąd trafił mi się taki ziomek? Rok, dwa? Więcej?
– Pełnym zdaniem – nakazałem.
– Proszę, Panie.

***


W taksówce nie padło jak dotąd ani słowo, poza „Kwiska 40”, które rzuciłem do Janusza. Driver nie odezwał się ani słowem. Maślane oczka też nie. Siedział obok mnie i gapił się znudzony za okno. Pozornie znudzony, bo jego łapa wspinała mi się po udzie do rozporka. Nie reagowałem. W końcu znalazł czego chciał i zaczął mi ugniatać spodnie. Skurwysyn musiał być mocno wyposzczony.
– Ja tam do was nic nie mam – powiedział nagle Janusz – To znaczy, każdy kocha kogo chce – dodał pogodnie.
– To miło – mruknąłem i mój ton chyba zamknął opcje na dalszą wymianę zdań.
Maślane oczka ściskał mi fiuta coraz silniej, miałem wrażenie że już nigdy go nie puści. Zastanawiałem się, jak to się skończy. W najgorszym razie, spierdoli mi z sypialni, w najlepszym – w ogóle do mnie nie wejdzie. Oni rzadko wiedzą, na co się piszą, nieważne co im powiem i jak jasno wyjaśnię, o co chodzi.
Jednak dopiął swego. Ta jego łapa postawiła mnie na nogi, nakręciła odpowiednie mechanizmy i zalała mózg hormonami. Teraz chciałem go mieć. Po obojętności i wahaniu nie było śladu. Jego decyzja. Poza tym, jeśli mnie rozszyfrował, to chyba wie na co się pisze, nie?
Janusz zażyczył sobie dwadzieścia pięć. Dałem trzydzieści i kazałem zatrzymać resztę, bo przecież on nic do nas nie ma. Taki wąsaty równiacha.
Zostaliśmy sami pod blokiem. Stał tuż obok, patrzył na mnie badawczo, z lekkim uśmieszkiem.
– Damian – przedstawiłem się.
– Tomek – odparł i uścisnęliśmy sobie dłonie. Na razie był tylko poznanym na mieście chłopaczkiem.
– Jesteś pewien?
– Tak – odparł bez wahania.
– Krótka instrukcja. Robisz wszystko co powiem, zgadzasz się na wszystko co robię.
– Tak jest – aż ociekał radością. Jebany, był chyba nakręcony do granic możliwości.
– Nie bawię się w żadne leciutkie klapsy, ani brzydkie słówko od czasu do czasu. Jeśli masz służyć, to będziesz służył jak trzeba. Czy to jasne? – ostatni raz wypowiadałem podobne zdanie dawno temu i wtedy okazało się, że niepotrzebnie, bo koleś i tak wymiękł. Wszystkim pasywom wydaje się, że są tacy twardzi i hardcorowi, a potem mi jęczą, że tego albo tamtego nie lubią. To jeden z powodów, dla których dałem sobie z tym spokój.
– Jasne. Chcę tego – zapewnił.
– Czego?
Chwila wahania. Skaza na obrazie perwersyjnego, hardcorowego chłopca o maślanych oczkach.
– Chcę być twój – dokończył.
– Postaraj się bardziej – bąknąłem.
To ich zadziwiało najbardziej. Widzieli mnie, zwyczajnego typa jakich wielu, może trochę przystojniejszego, ale jednak normalnego. Nikt nie spodziewa się po mojej aparycji takich upodobań. Sam się sobie czasem dziwię.
– Chcę być twoją suką. Panie – zaakcentował ostatnie słowo.
Kutas na nowo obudził mi się w spodniach. W samą porę. Takie słowa mogą brzmieć śmiesznie, ale kiedy wypowiada je taki ładny, zdeterminowany koleś, robią robotę.
– Klękaj – rozkazałem.
Padł na kolana w sekundę i spojrzał w górę, wyczekująco. Uśmiechał się. Miałem ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z ryja. Prowokował mnie. Sprawdzał.
– Co się tak kurwa cieszysz?
– Bo mam ciebie, Panie.
Dobra odpowiedź.
– Wiesz co masz robić – rzuciłem oschle. Było po pierwszej, ale to jednak osiedle mieszkalne. Ktoś wraca z bibki, ktoś wyprowadza nocą psa. Jemu to nie przeszkadzało. Bez zbędnego ociągania rozpiął mi spodnie i od razu zapakował mnie sobie do mordy.
Docisnąłem, żeby wziął całego i oczywiście zaczął się dławić. 20 centymetrów to dla większości dużo za dużo. Ale on wytrzymał, choć z maślanych oczek popłynęły łzy. Ktoś go już tresował i całkiem nieźle mu to wyszło.
 – Dobra, starczy.
Zapiąłem spodnie, a on uradowany wstał, szczęśliwy jak jakiś jebany pies. Jakby się urodził, żeby spełniać komendy.
–Pokurwiony jesteś, wiesz? – nie chciałem go obrazić, po prostu stwierdziłem fakt.
– To komplement?
Coś we mnie zaprotestowało.
– Jak ty, kurwa, możesz to robić? – prawie jęknąłem.
– Co? – zdziwił się.
– Służyć jak ta ostatnia kurwa. Masz łeb, nie jesteś głupi, przecież widzę.
Zdziwienie odeszło w niepamięć, znowu się uśmiechał. Miał dołeczki, jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć?
– Akurat dzisiaj nie mam ochoty czytać Lema. Dzisiaj chcę być twój.
Znowu dobra odpowiedź. Szczera, prosta, w samo sedno. Po prostu chce być mój. I będzie. No dobra.
– Ja pierdolę – znowu jęknąłem – Dobra, chodź suko.

Niejedno w życiu widziałem i słyszałem. Wiem, jacy są ludzie. Wiem czego oczekują uległe suczki i jak się do tego zabierają wspaniali męscy dominatorzy. Wydaje im się, że jak porządnie kogoś zerżną, strzelą kilka klapsów i wyzwą od dziwek, to będzie spoko. Niektórzy pokuszą się o podanie adoli do zwąchania, albo nawet na tą sukę naplują. Wkurwia mnie to. Denerwuje mnie, że głupi ludzie biorą się za zabawy dla mądrych. To właściwie nic nie znaczy, bo mnie ogółem wkurwia wiele rzeczy.
– Chcesz piwo? – postanowiłem być miły dla mojego niecodziennego gościa.
– Coś mocniejszego?
– Myślałem, że mam whisky, ale jest tequila. Cytrynę w sumie mam. Chcesz?
Chciał.
Wypiliśmy kilka szotów, gadając na razie o głupotach. Nie piłem dla odwagi. Jej mam chyba więcej niż rozumu. Piłem, bo chciałem go poznać. Nie ma czegoś takiego jak seks dla seksu, przynajmniej nie dla mnie. Zawsze jest jakaś więź. Krótka, intensywna, ulotna, ale jest. Chciałem wiedzieć, kto chce mi służyć.
Miał 22 lata i bardzo się zdziwił, że ja mam 27. Jak zawsze. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie. Podobało mu się też, że nie jestem dwumetrowym dresem, bo tacy umieją tylko pobluzgać i trochę ostrzej się ruchać. Opowiedział mi o swoich studiach, które mnie nie obchodziły, o swojej współlokatorce, o której natychmiast zapomniałem, a potem powiedział, że mu się podobam. Tak zwyczajnie.
– Jesteś inteligentny. Bardzo. Od razu widać.
– Po czym? – zaciekawił mnie.
– Po twarzy. Masz taką minę, że od razu wiadomo. I od razu wiadomo, że potrafisz być skurwysynem.
– Nie obrażaj mi matki – roześmiałem się.
– Bo co, ukarzesz mnie?
To wyglądało bardziej jak rozmowa dwóch kumpli. Właściwie nie przeszkadzało mi takie pieprzenie o niczym i mógłbym spokojnie zakończyć na tym noc. No, ale suka się do czegoś zobowiązała. Nie zamierzałem wypuścić go tak po prostu, z żołądkiem pełnym mojej tequili.
– Zdejmij sweter i koszulkę – kazałem, nalewając następną kolejkę.
Rozebrał się bez pośpiechu, ubrania starannie ułożył na moim biurku.
– Zero zarostu – pochwaliłem. Klatę i brzuch miał gładziutkie. Nie było nawet paska włosów pod pępkiem.
– Golę się. Dość dokładnie, jeśli wiesz co mam na myśli – wyjaśnił.
– Chyba wiem. Wygolona pizda, tak?
– Tak jest – potwierdził. Niemal mi tu salutował, jebany.
– Kto cię tak wyszkolił? – zapytałem, podając mu szota. Wypiliśmy, zagryzłem cytryną, on tak samo.
– Miałem tylko jednego mastera. On mnie wszystkiego nauczył, pokazał o co chodzi. Ale nasze drogi się rozeszły i jestem sam.
– Głodny.
– Tak, głodny. Dawno nie karmiłem… no wiesz. Tej strony mojej osobowości.
– To jest nas dwóch. Zdejmij spodnie.
Znowu się nie spieszył. Ściągał je grzecznie i starannie, jakby zaraz miał zmówić paciorek i iść spać. Ułożone w kosteczkę, trafiły na stosik na moim biurku.
Miał na sobie jockstrapy. Kto nosi do klubu jocki?
– Tylko taką bieliznę mam – wyjaśnił, czytając mi w myślach.
– To jak się przebierasz na basenie albo siłowni? – dociekałem, bo jego szczupłe, dość atletyczne ciało wskazywało na jakieś sporty.
– Normalnie. Nikt nie zwraca uwagi.
– Pierdolisz. No ale niech ci będzie. Odwróć się.
Tyłek to miał prześliczny. Jędrny, nie za duży, nie za mały. Gładki. Pośladki idealne, żeby wpakować między nie fiuta albo inne, ciekawsze rzeczy.
– Jakoś mało mają koloru – zauważyłem.
Zrozumiał i wymierzył sobie kilka klapsów w jeden, a potem w drugi pośladek. Koleś naprawdę nie był głupi.
– Chyba sobie żartujesz. To jest klaps?
Uderzył się jeszcze kilka razy. Teraz już brał solidny zamach, a tyłek pięknie mu się trząsł od kolejnych razów. Nabrał czerwonego kolorku.
– Grzeczny pies. Masz szota w nagrodę.
Wypił, a ja patrzyłem sobie jak poruszają się mięśnie na jego ciele. Płaski brzuch, lekko umięśnione ramiona, maleńkie sutki, zarys żeber pod skórą. W jockstrapach miał solidne wybrzuszenie. Cwel z wielkim penisem – życie ma poczucie humoru.
– Mam ochotę robić z tobą straszne rzeczy – przyznałem w przypływie szczerości.
– Rób – ucieszył się.
Jak dotąd, był grzeczny. Bez wahania słuchał każdego rozkazu. Zaczęło mnie to irytować.
– Daj telefon.
Ta mina. Od razu wiedziałem, że trafiłem. Nie miałem dostępu do jego życia, jego danych, jego prywatności.
–Wolałbym tego nie robić – skruszył się.
Pewnie, że by wolał. Trzeba być pojebanym, żeby dawać obcemu gościowi swój telefon i stać przed nim w samych majtach. Zachowałem spokój.
– Spoko. W takim razie wypierdalaj.
Od razu się speszył. Naprawdę było mu przykro. Naprawdę ze sobą walczył.
– Nie możemy jakoś tego ominąć?
– Nie możemy. Albo się słuchasz jak grzeczna suka, albo wypierdalasz.
Był na granicy, oczyma wyobraźni już widziałem jak wychodzi.
– Słuchaj – powiedziałem łagodniej – Nie jestem pojebany. Nie będę ci robił jakichś dziwnych historii, możesz mi pod tym względem zaufać. Ale jak mówię, że masz coś robić, to to robisz. Zero dyskusji, bo kurwa, nie mam na to czasu.
Dziesięć sekund później miałem w ręku jego Iphona. Nawet nie wiem jak to gówno się obsługuje, ale to świetna okazja, żeby się nauczyć.
– Dwadzieścia pompek – nakazałem, bawiąc się telefonem. Kątem oka obserwowałem jak pada na ziemię i zaczyna pompować.
– Licz na głos.
Przejrzałem smsy, nic ciekawego. Jakieś śmieszkowanie ze znajomymi, smsy od wicara. Co innego Facebook – mieliśmy trzech wspólnych znajomych. Ciekawe.
– Tomasz Wilk – wyczytałem na głos jego dane – Jak dla mnie, to kiepski z ciebie wilk. Raczej zwierzyna niż myśliwy, co?
– Dwadzieścia – stęknął i wstał.
Nawet nie słuchałem jak liczy. Powiedziałem, że ma zrobić dwadzieścia i na pewno tyle zrobił. Przecież chciał być posłuszny, chciał się podlizać.
– Zmęczony?
– Nie – przyznał z lekką dumą. Jakby to było wielkie osiągnięcie.
– Pokaż tego fiutka.
Zsunął jockstrapy do kostek.
–  Nie! Nie zdejmuj ich, tylko po prostu go pokaż. Kurwa, słuchaj uważnie.
Był całkowicie wygolony. Wielki fiut i wielkie wiszące jaja. Robiło wrażenie.
–Ruchałeś tym kiedyś kogoś?
– Nie, Panie.
– I dobrze. Suka zna swoje miejsce. Dobra, naciągnij z powrotem jocki i chodź na szota.
Wypiliśmy i zachciało mi się palić. Poszliśmy na balkon, żeby całe osiedle mogło podziwiać jacy jesteśmy pojebani.
Stał obok mnie oparty o barierkę, wsłuchiwał się w odległe wycie pociągów i rokoszował się fajką.
Wpakowałem mu w dupę palec, ledwie drgnął i robił swoje. Bez oporów wsunąłem głębiej i teraz lekko zawył.
– Rozjechana – oceniłem.
– Jestem nieźle wyćwiczony – pochwalił się.
– Chyba nieźle rozjebany.
Paliłem, on palił, a mój palec bawił się jego dupą. Rozpychałem się, grzebałem, patrzyłem jak wybrzuszenie na jockstrapach rośnie. Chujowi się podobało.
W końcu dałem temu spokój i pozwoliłem mu oblizać mój palec. Gorące usta i pracowity język zrobiły swoje.
– Smakuje?
– Przecież wiesz, że tak. Smak losu biednej suki.
– Nie takiej biednej, skoro nosi iphona. Zapalę sobie jeszcze jedną, ale nudno się tak stoi.
Znowu pojął aluzję. Bez słowa klęknął przede mną i od razu zabrał się za mój rozporek a potem bokserki. Tym razem jednak nie wziął mojego fiuta do ust, tylko oblizywał go. Jakby pierwszy raz w życiu poczuł ten smak.
Paliłem spokojnie, a on coraz intensywniej polerował mnie językiem, coraz mocniej ściskał moje łydki, coraz bardziej pragnął kutasa.
Złapałem go za głowę i nadziałem na siebie, najmocniej jak mogłem. Wjebałem mu się w gardło, zadławiłem, ale nie bronił się. Wytrzymywał, ale ja nie puszczałem.
– Ciekawe, ile kurwo tak wytrzymasz.
Pięć sekund, dziesięć, mój fiut nadal go dusił, a ja coraz mocniej go przytrzymywałem. Piętnaście. Zaczął się wierzgać, ale jeszcze walczył. A potem, w końcu, gdy porządnie szarpał, puściłem go. Łapał oddechy jak po nurkowaniu, zapłakany, ośliniony, zszokowany.
– I co, podoba ci się to?
Minęła jeszcze chwila, nim mógł mówić.
– Tak.
– Chcesz się udusić z kutasem w ryju? Brawo, kurwa, brawo. Chodź do domu.
Wkurwiało mnie, że jest taki posłuszny i jeszcze tak zadowolony z siebie. Prawdziwy wygłodniały cwel.
– Noga.
Kazałem mu się wypiąć na psa na moim łóżku. Miałem tuż przed sobą te zajebiste pośladki, plecy wygięte w łuk, twardy kutas uwięziony w jockstrapach, jego głośny oddech. Kochał być jebany, to od razu widać. Wyjąłem z szuflady duże czarne dildo i dokładnie nasmarowałem żelem.
– Masz, pocałuj na szczęście.
Cwel cmoknął dildosa w sam czubek i pewnie poczuł słodkawy smak poślizgu.
– Ciesz się, że nie rozjebię cię na sucho.
Dildo było grubsze od mojego fiuta, od fiuta cwela i pewnie od 99% fiutów świata. Ale to nie był mój problem. Wysmarowałem mu dziurę żelem, była idealnie gładka, ani włoska. Nawet, kurwa, pachniała świeżością. Jak on to zrobił?
Kiedy tak go smarowałem, palec sam się wsuwał do środka. Wcisnąłem drugi, a potem trzeci. Jęknął.
– Morda.
Ucichł, a ja dalej działałem z jego cipą. Trzy palec wchodziły bez oporu, grzebały w nim, rozciągały, przygotowywały na dużo więcej. Kocham robić palcówę wytrenowanym pasywkom, to takie moje hobby. Wiją się, jęczą, proszą o więcej, z fiuta aż im cieknie, nie mogą się opamiętać. Fajna, pojemna dupa, to jest to.
– Czas na coś większego – zdecydowałem.
– Nie, proszę…
– Co, kurwa? Jakie „nie”?
Odwrócił się.
– Jeśli Pan pozwoli, chciałbym to zrobić sam.
O ty mała, zboczona pizdo.
– To czego byś chciał akurat średnio mnie interesuje, ale to niezły pomysł. W nagrodę możesz wykonać.
Siedziałem na skraju łózka, a on klęknął przede mną, na podłodze ustawił dildo, nakierowane dokładnie tam, gdzie miało trafić – na swoją dupę. Przymierzył, nieco się osunął i zagryzł wargę. Przez cały czas patrzył mi prosto w oczy, a ja widziałem jego ból. Nagle szeroko otworzył usta i zaraz je zamknął. Czarny kutas w niego wszedł. Teraz z każdą chwila wsuwał się coraz głębiej, głębiej w dupę mojego cwelka.
– Ślicznie – pochwaliłem, ciekaw co jeszcze mi zaprezentuje.
Zaczął je ujeżdżać. Powoli, płynnymi ruchami, ale coraz szybciej. To niesamowite patrzeć jak tak wielki kutas znika w czyjejś piździe. Trochę magia, trochę horror.
– Zapierdalaj na nim, nie leń się.
Przyspieszył. Znowu trochę bólu i dużo rozkoszy na jego suczym ryju. Urywane jęki, szybki oddech, mokra plama na białych jockstrapach. O tak, podobało mu się. Dildo znikało i pojawiało się znów, coraz szybciej, coraz głębiej, prosto w jego rozepchane dziursko.
Rozpiąłem spodnie, wstałem i zaprezentowałem mu mojego śliniącego się kutasa.
– To teraz dostaniesz najlepszą nagrodę dla prawdziwej suczki – zapowiedziałem i zacząłem ruchać go w ryj. Dokładnie tak – jebanie w obie dziury na raz, dla takiego jak on to spełnienie marzeń. Połykał mnie chciwie, jęcząc, jebiąc się dildem, w górę w dół, w górę, w dół, odlatując w kosmos.
– Szybciej, jeb się nim! – warknąłem i teraz już jeździł po czarnym gigancie jak atleta. Góra, dół, góra, dół, nabijał się najlepiej jak potrafił, a do tego mistrzowsko obciągał pałę, szalał językiem i ssał jak pojebany. Miałem ochotę zalać mu gardło spermą i wytrzeć się w jego twarz, ale to by było za proste, musiałem się jakoś opanować.
– Starczy – przerwałem mu i zsunął się z dilda – Teraz zmiana miejsc.
Nie od razu zrozumiał. Ale w końcu pojął. Wrócił na łóżko i wypiął się na psa. Mogłem podziwiać rozepchaną pizdę, ociekającą żelem, gotową na wszystko, a on trzymał w łapie dildo i wiedział, co ma robić.
– Bierz do pyska – nakazałem i on, jakimś cudem, zmieścił w mordzie całą główkę. Trochę jak wąż, połykający znacznie większą od siebie ofiarę.
Wjebałem w niego trzy palce, potem cztery, zacząłem go nimi ruchać. Rytmicznie, szybko, doprowadzając go do szału. Cwel oblizywał dildo z każdej strony i jęczał, jakby zaraz miał się zlać.
– Podoba ci się smak twojej dupy?
– Tak, Panie.
– To wyliż dokładnie.
Jego język teraz jeszcze szybciej latał po dildzie, a ja jeszcze szybciej go palcowałem. Postanowiłem dać mu małą nagrodę. Wyciągnąłem z jockstrapów tą jego wielką bezużyteczną pałę i zacząłem mu walić. Teraz dopiero się rozdarł, wypiął dupę jeszcze mocniej i zaczął ssać sztucznego kutasa jakby od tego zależało jego życie. Miałem całą rękę mokrą od jego suczego śluzu z kutasa.
– Podoba ci się kurwo?
– Tak, Panie. Kocham być twój!
– Podoba ci się dawanie pizdy?
– Tak, od tego jestem.
– I jak dla mnie to tylko do tego się nadajesz. Do bycia jebanym, reszta nie ma znaczenia.
Przestałem. On też przestał. Padł na łóżko, wyczerpany, jakby właśnie przebiegł maraton.
Poszedłem do kuchni i wróciłem ze szklanką. Przyszedł czas na kolejny test. Dupy umie dawać każdy, ale służenie nie tylko na tym polega.
– Tequila się skończyła – oznajmiłem smutno – Napiłbyś się jeszcze?
– Jasne, chętnie.
Na to właśnie liczyłem.
– Przez tą tequilę strasznie mi się chce lać, a bez sensu żebym tak latał do klopa co minutę.
Nic nie powiedział. Obserwował jak znowu rozpinam spodnie, wyciągam fiuta i zaczynam szczać. Napełniłem szklankę do połowy i postawiłem przed nim, na szafce nocnej.
To trochę prostackie, ale takie gesty jakoś zawsze do mnie przemawiały. I to dobry test, bo mało która suka potrafi to zrobić. Albo da radę, albo może wypierdalać. Nie zatęsknię.
Patrzył na szklankę, na mnie, znowu na szklankę. Wiedział, co ma robić, ale wiedzieć to jedno, a przemóc się… No cóż.
– Robiłeś to kiedyś? – wybadałem.
– Nie.
– No to masz okazję. Nie będę drugi raz tłumaczył jakie masz opcje.
– Posłuchać, albo wypierdalać – wyręczył mnie.
Coś w jego minie mówiło mi, że będzie ciężko. Że to nie przejdzie. Szkoda, kurwa, szkoda. Dotąd nieźle się spisywał.
– Podkurcz nogi – poleciłem i od razu leżał na plecach wypięty i gotowy. Można by to tłumaczyć godzinami, prowadzić dyskusje nad psychiką i problemami z dzieciństwa, ale dla mnie to po prostu miłe. Mówię cwelowi, co m robić, a on to robi. Bez zbędnego pierdolenia, udawania, droczenia się. Jego dupa jest moja. Jego ryj jest mój. Jego umysł jest mój. I on to doskonale rozumie, przecież sam mi to wszystko oddaje. Nie wiem, jaką ma z tego przyjemność, ale wiem jaką mam ja.
Zdjąłem z nogi białego soxa i wepchnąłem mu go do ryja.
– A spróbuj to kurwo wypluć.
Usiadłem obok, złapałem go za jaja i zacząłem mu walić. Nie tego się spodziewał, ale jęknął głośno, gdy ścisnąłem i zacząłem go poklepywać. Każde uderzenie w te jego wielkie jaja to kolejny jęk, drgnięcie, walka ze sobą. Ale wytrzymał. Ścisnąłem mocniej, ciągle jeżdżąc łapą po jego fiucie. Był mokry jakby już się spuścił. I był blisko, sapał, wił się, oddychał coraz szybciej. Jeszcze kilka ruchów, moment…Stop.
Zabolało. Miał nadzieję, że to koniec. Że zasłużył sobie na nagrodę, bo dobrze się spisał. Chuja.
– Myślisz, że dam ci dojść? Chyba cię pojebało.
Posłał mi pytające spojrzenie. Nie mógł mówić ze spoconym soxem w ryju.
Znowu go masturbowałem. Teraz przy okazji zacząłem go leniwie ruchać dwoma palcami. Zanurzały się w jego mokrej, gorącej cipie raz po raz. Kutasa miał twardego jak skała, zrobił się fioletowy i jeszcze mokrzejszy. Cwel poruszał biodrami z każdym ruchem moich palców w jego dupie i dłoni na jego fiucie. Znowu blisko, znowu sztywne mięśnie całego ciała, jęk, już prawie… Stop.
Tym razem zaprotestował głośnym jękiem. Wiedziałem, że mu ciężko. I bardzo, kurwa, dobrze.
– Dzielna z ciebie suczka. Wiedziałem, że będziesz grzeczny i to jedyny powód, dla którego nie jesteś teraz przywiązany do tego łóżka. Wolę, jak szmata poddaje się sama, więzy i tak masz w głowie i to wystarczy.
Podobało mu się, bo aż poruszył bioderkami, gotowy na kolejne palcowanie i walenie.
Nie tym razem.
Wsunąłem w niego dildo, szybkim ostrym ruchem, a on wydarł się i mało nie spierdolił się z łóżka. Ale wytrzymał. Dildo było w jego piździe, a moja łapa znowu na jego kutasie. Ruchałem go powoli, a on jęczał coraz więcej i więcej…
Nie wiem ile to trwało. Powtórzyłem cały cykl jeszcze kilka razy, więc jego jaja pewnie były o krok od eksplozji. Znam ten stan. Nie był sobą, nie rozumiał, nie planował, nie myślał. Pragnął tylko jednej jedynej rzeczy na całym świecie – spustu. Ale była jedna przeszkoda i byłem nią ja.
– Wypluj.
Wypluł soxa i odłożył go na podłogę koło łóżka. Dobrze wychowany młody człowiek.
– Pewnie nieźle ci zaschło w ustach, co? – zgadywałem.
Nie odrywając ode mnie wzroku, sięgnął po szklankę. Przychylił ją do ust i bardzo, bardzo powoli, wziął łyka. Patrzył mi prosto w oczy, przechylił szklankę bardziej i zaczął pić.
Grzeczna suka.

Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.




3 thoughts on “Suka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *