Glina cz. 3

Obudziłem się cudownie wyspany.
Ogarniała mnie błogość, ciało idealnie wypoczęte, zero zakwasów, do tego miałem przyjemne sny, które jednak zdążyły już ulecieć mi z głowy.
Przeciągnąłem się, ale coś poszło nie tak. Ręce miałem za głową, a na nadgarstkach kajdanki. Przypięte do wezgłowia solidnego łóżka. Czyli że byłem w zasadzie uwięziony. Jakim cudem nie obudziłem się, kiedy mi je przypinano?
Szarpnąłem na próbę jedną, a potem drugą ręką, ale poza dzwonieniem i bólem w przegubie ręki, nic nie wskórałem.
– Halo? – zawołałem bez przekonania, głupio zawstydzony.
Cisza. Spojrzałem w bok – mój telefon leżał na szafce nocnej zaraz obok mojej głowy, ale nie było szans żebym go dosięgnął. Poza tym, do kogo bym zadzwonił?
– Haaalo?! – Spróbowałem jeszcze raz – Szymon!?
Usłyszałem jakiś ruch za drzwiami sypialni.
Szymon i jego pomysły. Zakradł się do mojego mieszkania, kiedy spałem, użył zapasowego klucza który już dawno mu dałem, a potem jakimś sposobem zdołał przypiąć mnie do mojego własnego łóżka, nie budząc mnie. No, nieźle. Czy teraz wpadnie do pokoju i trochę się nade mną popastwi, czy mnie wyrucha? Ciekawiło mnie jaki jest plan, bo jakiś był na pewno. Szymon zawsze jakiś miał.
Drzwi się otworzyły i wszedł do środka.
– Dzień dobry. Co to za… – przerwałem w połowie zdania i szerzej otworzyłem oczy. Zamrugałem. Nie, nie przewidziało mi się. Chłopak stojący w progu mojej sypialni zdecydowanie nie był Szymonem. Był od niego niższy, drobniejszy i dużo młodszy. Był najprawdopodobniej nastolatkiem. Dzieciakiem.
– Co ty tu robisz? – zapytałem dziwnie piskliwym głosem.
Blondyn przyglądał mi się zaciekawiony, ale nic nie powiedział. Miał krótkie kręcone włosy i twarz aniołka. Ładny, nawet bardzo. Tyle tylko, że był w pełni ubrany i stał sobie w mojej sypialni, za to ja leżałem przed nim w łóżku, nagi i przykryty kołdrą od pasa w dół, z rękami przykutymi do łóżka. Jakiś dziwaczny dowcip?
– Szymon to wymyślił? – zapytałem, ale wiedziałem że to nic nie da. Młody zdecydowanie nie zamierzał się odezwać. Zamiast tego, powoli wkroczył do pokoju i obszedł łóżko, sprawdzając chyba czy faktycznie nie mogę się z niego ruszyć.
Nie mogłem.
– Słuchaj, pewnie dał ci klucze do tych kajdanek. Bądź tak miły i mnie uwolnij – zaproponowałem, ale oczywiście równie dobrze mogłem mówić do ściany.
Chłopak oglądał sobie mnie bez pośpiechu i się nie odzywał. Mógł we mnie rzucić książką, kopnąć w jaja, albo poderżnąć gardło. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Oczywiście zakładałem że to wszystko sprawka Szymona, a on na pewno kontrolowałby sytuację, ale nie miałem żadnej pewności.
– Szymon?! – krzyknąłem w nadziei, że faktycznie się pojawi. Może siedział w salonie i zaśmiewał się, słuchając mojego coraz bardziej zaniepokojonego głosu.
– Powiedz tylko, czy to sprawka Szymona, dobra? – zwróciłem się do nastka, ale on jedynie spojrzał na mnie rozbawiony. A potem podniósł mój telefon.
Wybrał numer i włączył głośnik, a potem położył telefon z powrotem na szafce. Obserwował.
Cześć piesku – usłyszałem.
Szymon. Dzięki bogu.
– Cześć. Co się dzieje? Co to za chłopak? Czemu ja jestem w kajdankach? – wystrzeliłem pytaniami.
Z głośnika dobiegł śmiech.
Rozczarowujące. Myślałem, że już wszystko sobie dopowiesz do tej pory – powiedział wesoło.
– No, niestety. Możesz mi wyjaśnić?
Nastek usiadł na krześle w rogu pokoju i wyjął z kieszeni jeansów własny telefon. Coś tam sobie wystukiwał, udając że w ogóle go nie interesuje nasza rozmowa.
Ten uroczy chłopaczek nazywa się Rafał i ma osiemnaście lat. Pojęcia nie masz ile czasu zajęło mi znalezienie odpowiedniego kandydata do tej roboty.
– Roboty?!
Znowu śmiech.
Patryk, nie bądź śmieszny. Przecież w najbliższą sobotę masz urodziny. Pomyślałem, że zrobię ci wcześniejszy prezent.
– I to jest ten prezent? Związanie i przysłanie mi dzieciaka?
Westchnął.
Kiedyś opowiedziałeś mi o swojej fantazji.
– Jakiej fantazji?
Takiej, że chciałbyś być związany i wyruchany przez obcego faceta. A ponieważ masz słabość do młodziutkich aktywów, o czym też mi kiedyś wspomniałeś, to zaaranżowałem to małe spotkanie. Rafał na pewno doskonale sobie poradzi. Może i jest młody, ale wiesz jak to jest w tym wieku. Człowiek tylko cały dzień by ruchał i ruchał. Właściwie to jesteś tak samo prezentem dla niego, jak on dla ciebie. Nawet zabawne, nie sądzisz?
– Nie – zaprzeczyłem – Nie chcę tego robić. Dajmy temu spokój.
Śmiech.
Wyluzuj, piesku. Spodoba ci się. Masz tylko dla siebie młodego ogierka, idealna sytuacja. Rafał zaraz weźmie twój telefon i napisze do Maćka, że dziś nie będzie cię w pracy bo źle się czujesz. Masz cały dzień dla siebie. Nie dziękuj.
– Ale…
Nie pyskuj, Patryk. I nie zrób mi wstydu. Masz się zachowywać jak rasowa, posłuszna suka, rozumiesz?
– Rozumiem… – mruknąłem.
Pamiętaj o pierwszej zasadzie.
– Trener ma zawsze rację – wyrecytowałem niechętnie.
A trener mówi, że dasz dupy nastolatkowi i będziesz się świetnie bawił. Rozumiemy się?
– Tak jest.
No to cześć. Baw się dobrze i zapamiętaj każdy szczegół. Opowiesz mi potem jak było. Sto lat.
I tyle. Rozłączył się.
Rafał podniósł się z krzesła i wziął telefon. Pewnie pisał sms do mojego przełożonego.
– Nie odezwiesz się? – spróbowałem.
Nic. Pewnie Szymon poinstruował go, żeby ze mną nie gadał. Właściwie to nawet miało swój urok.
– Co teraz?
Odpowiedź była jasna, choć Rafał nie potrzebował żadnych słów. Zsunął ze mnie kołdrę i rzucił na podłogę. Teraz mógł mnie oglądać nagiego. Widział już, że mam wygolone jaja i penisa, że udało mi się wyrzeźbić na siłowni płaski brzuch i że dostaję całkiem pokaźnej erekcji pod jego spojrzeniem. Zdecydowanie budziłem się do życia.
Chłopak zdjął bluzę i koszulkę. Był chudziutki, ale proporcjonalnie zbudowany.
Potem rozpiął pasek i zsunął spodnie. Miał na sobie czarne bokserki, pod którymi działo się coś całkiem imponującego. Już mu chyba stanął, a wyglądało to niesamowicie. Ogromne wybrzuszenie tuż pod pępkiem i wąską ścieżką włosów znikającą pod bokserkami. Czy to miał na myśli Szymon, mówiąc o szukaniu odpowiedniego „kandydata”?
Chłopak jakby się zawahał, ale podszedł do mnie. Stanął tuż przy mojej głowie i spojrzał w dół chytrymi niebieskimi oczami.
Ostrożnie przysunąłem głowę w bok i docisnąłem nos do jego bokserek. Były gorące. Nacisnął kroczem na moją twarz, a potem złapał mnie za głowę żeby mocniej napierać kutasem. Chuda klata i brzuch poruszały się szybko z każdym oddechem.
– Daj mi go – poprosiłem cicho, świadom że właśnie ogłosiłem pełną kapitulację. Miałem ochotę na tego młodego kutasa. Bardzo wielką ochotę.
Rafał, o ile naprawdę się tak nazywał, postanowił spełnić moją prośbę, ale nie od razu. Bardzo powoli zsunął bokserki, stopniowo ujawniając spoczywającą pod nimi bestię. Powolutku moim oczom ukazywał się mój prezent. Na początku wielka, gruba główka, wędzidełko, potem gruby, twardy trzon. I nagle cały potwór wyprężył się i wyskoczył z bokserek w całej swojej chwale. Wyglądało to nierealnie. Drobny, szczuplutki chłopaczek z ogromnym kutasem i wielkimi zwisającymi jajami. Nieogolony, ale niewiele miał tych włosów. Zastanowiło mnie, czy to w ogóle możliwe by zmieścić takie coś w ustach. Raczej nie.
Chłopak ściągnął bokserki i rzucił niedbale za siebie. Teraz obaj byliśmy nadzy i obaj mieliśmy niezłą erekcję, tyle że nastolatek miał zdecydowanie większego fiuta. Wyglądał jakby mógł zabić.
Powoli przysunął się do mnie, pała opadła mi na usta i mogłem poczuć zapach i ciepło. Polizałem główkę i poczułem pyszny słony smak. Przepiękna sztuka, a do tego tak młoda i pewnie gotowa ruchać cały dzień. Chciałbym wziąć ją w gardło, ale nie wiedziałem czy dam radę. Otworzyłem usta i pozwoliłem mu spróbować. Powoli się wsunął, jakoś udało mi się objąć całą główkę i popracowałem językiem żeby wpompować w kutasa jeszcze odrobinkę krwi. Szybko zaczął się rozpychać. Wsunął się tylko odrobinkę głębiej i zupełnie uniemożliwił oddychanie. Uciekłem ustami, ale zaraz złapał mnie za głowę i z powrotem zapakował we mnie bestię. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku, gdy polerowałem językiem napletek, ale chyba mu się spodobało bo wjechał mi w usta dużo głębiej niż poprzednio. Wycofał się i wjechał znowu. Zaczął powoli mnie ruchać, pakując tyle, ile się mieściło. Szarpnąłem kajdankami, ale nie było szans żebym złapał pałę Rafała w rękę więc pozostało mi otwierać szeroko usta i łapać oddechy, kiedy ze mnie wychodzi. Ośliniłem się cały i szybko zaczęło ściekać po brodzie. Gdy już się rozpędził, musiałem walczyć z odruchem wymiotnym, ale to go nie powstrzymywało. Po prostu pakował we mnie dalej kutasa i ignorował jęki i dźwięki wydobywające się z mojego gardła. Męczył mnie tak jeszcze przez kilka minut, aż w końcu dał mi odpocząć. Wdzięczny, łapałem oddechy trochę się bojąc co będzie dalej.
Chłopak szybkim, sprawnym ruchem usiadł mi na klacie. Wytarł kutasa ze śliny o moją twarz i przybrał pozę nie pozostawiającą żadnych wątpliwości. Tuż nade mną zawisły wielkie, ciężkie jaja.
Zabrałem się za oblizywanie ich czubkiem języka, a kiedy spoczęły na nim, zacząłem je miętosić, łapać w usta i ssać, doprowadzając go do szaleństwa. Zaczął jęczeć, syczeć, oczy miał zamknięte. Chyba nikt mu wcześniej tak nie wymasował wora, bo pchał mi się na usta jak tylko potrafił. Jaja nieco waliły potem i ten zapaszek na maksa mnie nakręcił Dawno nie miałem okazji tak się wyszaleć. Nadal lizałem mosznę, a on złapał kutasa w rękę i zaczął mnie nim okładać. Z głośnym plaśnięciem kutas uderzał mi w usta, policzki, czoło, oczy. Świat wypełnił się zapachem potu, fiuta i śliny.
– Daj – jęknąłem dziwnie, piskliwie, jak nie ja. Spodobał mi się ten mój nowy głos. Jemu chyba też, bo nadal siedząc mi okrakiem na klacie, władował się po gardło, aż podskoczyłem. I znowu zaczął mnie jebać, znowu nie dał oddychać i znowu miałem cały ryj zalany śliną. Gdy w końcu dał mi spokój, z zawieszonego nade mną kutasa spadła wielka kropla śliny i wylądowała w moich ustach.
– Zajebiście – mruknąłem szczęśliwy – Piękny masz sprzęt – pochwaliłem i Rafał się uśmiechnął. Ciekawe ile już ust miał okazję zapchać w swojej karierze.
Pozwolił mi się trochę pobawić, po prostu oblizywałem główkę leżącego mi na twarzy penisa, za to chłopak sięgnął ręką w tył i poczułem ucisk na jajach. A potem niżej. Bezbłędnie trafił między pośladki i nacisnął wilgotnym palcem na mój odbyt. Bez problemu wjechał do środka, a ja jęknąłem. Zaczął mnie palcować, na początku powoli, jakby badając teren. Zachwycony, znowu zabrałem się za ssanie jaj, a tymczasem błogie uczucie w dupie przybierało na sile. Porządnie używał sobie mojej dziury, pewnie już dwoma palcami. Wjeżdżały i wychodziły miarowo, szybko. Masowały mi dziurę, rozpychały się, przygotowywały na więcej.
A więc teraz ten olbrzymi kutas miał zwiedzić moją dupę. Nie mogłem nic na to poradzić, ale właściwie nie mogłem się doczekać. W porównaniu z nim, moje dildo było małe. Przede mną spore wyzwanie, pomyślałem. Jeśli młody nie umie dobrze ruchać, to mnie zniszczy. Rozerwie mi dziurę na amen.
– Chcesz mnie wyruchać w dupę? – zapytałem, patrząc w niebieskie oczy. Podnieciło mnie własne bezwstydne pytanie więc mówiłem dalej.
– Wsadzisz mi tego kutasa…? W dupę po same jaja…
Palce wbiły się we mnie mocno, karząc za tę zuchwałość.
– Na pewno kazał ci to zrobić – powiedziałem – Powiedział, że masz mnie ostro wypierdolić – zgadłem.
Palce wysunęły się ze mnie i boleśnie ścisnęły jaja. Pisnąłem.
– Podoba ci się? Związany pasyw do twojej dyspozycji?
Nachylił się nade mną, otworzył usta i pozwolił dużej porcji śliny wylądować na całej mojej twarzy. Spływała mi po brwiach i policzkach, wsiąkała w poduszkę. Cudowne uczucie.
– I to że tak nawijam, też ci się podoba – mówiłem dalej, nakręcony jak katarynka – Mi też. To moja fantazja. Dorosły cwel młodziutkiego aktywa.
Wielki, gorący kutas odpoczywał na razie na mojej klacie, za to palce wróciły do swojego zajęcia i zaczęły się bawić moją dziurą. Ciąg dalszy przygotowania na wielki finał, pomyślałem.
– W szufladzie koło mojej głowy jest lubrykant – podpowiedziałem. Nie mogłem się już doczekać. Strach zmieszany z przyjemnym poddenerwowaniem.
Chłopak nie schodząc ze mnie, nachylił się do szafki nocnej i zaczął przeglądać szufladę. Znalazł tubkę.
– Chyba czas porządnie zająć się moją pizdą – powiedziałem cicho, uśmiechnięty.
Nie wiedziałem co we mnie wstąpiło, ale chyba właściwie dobrałem słowa, bo chłopak zsunął się po mnie w dół, rozchylił mi nogi na boki i mógł już do woli podziwiać moją wygoloną, rozgrzaną dziurę.
– Podoba mi się kontekst sytuacji – powiedziałem nie wiedząc czemu – Jesteś pewnie jakimś ziomeczkiem mającym swoje zainteresowania. Na przykład kino albo psy. I pewnie urwałeś się dziś ze szkoły żeby tu być. Ale dla mnie jesteś po prostu młodym aktywem, chłopaczkiem który zamierza mnie wypierdolić. I tylko tyle od ciebie dostanę, kutasa w dziursku…
Klepnął mnie w jaja, tak mocno że podskoczyłem i wierzgnąłem rękami. Kajdanki boleśnie zacisnęły się na rękach.
– Wystarczy że wysmarujesz mi dziurę lubrykantem i wjedziesz… wpakujesz tego swojego nastoletniego kutasa w dorosłą uległą dupę – nawijałem, podniecony do granic możliwości.
Poczułem jak porcja zimnego żelu trafia mi między pośladki, jak palce rozsmarowują go i wsuwają się bez problemu do środka. Młody zabawiał się mną do woli, pewnie najlepsze wagary jego życia. Podkurczyłem nogi, żeby dać mu jeszcze lepszy dostęp. Byłem jego własnością. Szymon mnie wypożyczył.
– Myślę, że już czas, żebyś mnie ruchał, Rafał – uznałem, patrząc przed siebie na pracujące chude ręce i zafascynowane spojrzenie młodego. Wczuł się.
– Rafał – zawołałem, żeby go wyrwać z tego transu – Zerżnij mnie… – poprosiłem piskliwie, jak suczka.
Spojrzał mi w oczy, jakby nagle sobie przypomniał po co tu jest i sięgnął po tubkę. Wycisnął sporą porcję i rozsmarował na kutasie. Wymierzył wyprężony, błyszczący sprzęt prosto miedzy moje nogi i powoli zbliżył. Śliska gorąca główka naparła na moją dziurę i zaczęła się z nią bawić, próbując wejść do środka, ale nie naciskając dostatecznie mocno. Igrał ze mną.
– Rafał – zaskomlałem – Proszę.
– O co? – odezwał się nagle, głos miał chrypliwy, gardłowy.
Niebieskie oczy czujnie mnie obserwowały. Chciał to usłyszeć.
– Żebyś mi go zapakował w cipsko, bezlitośnie.
Natychmiast pożałowałem tych słów. Oparł się o moje uda i pchnął ostro, a gruba, wielka główka wjechała we mnie i zalała mnie fala bólu.
– Ooo, kurwa! – syknąłem, a on pchnął znowu i ból stał się jeszcze gorszy. Oddychałem szybko z zaciśniętymi zębami, nie wiedząc nawet czy jest już we mnie cały.
I nagle błyskawicznie się wycofał, a moja dupa wydała charakterystyczny dźwięk. To była ogromna ulga, ale nie trwała długo. Znowu ucisk i znowu ból, ale mniejszy. Tym razem wjechał powoli, płynnym ruchem. Uczucie było niesamowite. Kutas nastolatka był tak gruby, że nawet moja wytrenowana dziura z trudem go mieściła i zaciskała się wokół niego z całej siły, jakby chciała go zassać.
Wiedziałem, że będzie coraz łatwiej. Fiut powoli się we mnie rozpychał, penetrował mi dupę na całej długości i zamieniał ból w rozkosz. Nigdy wcześniej nie jebał mnie tak duży bolec, a do tego należał do młodziutkiego chłopaczka. Idealnie.
Wciąż jęczałem, a z penisa ciekło mi tak, że miałem już mokre jaja i brzuch. Tymczasem kutas przesuwał się we mnie pracowicie, wyjeżdżał i znów znikał w środku. Zachwycony obserwowałem regularne ruchy bioder Rafała i minę, gdy znikał we mnie po jaja. Otwierał usta, jakby z niedowierzania. Wyglądał, jakby ruchał po raz pierwszy w życiu. Może dotąd nie udało mu się znaleźć pasywa gotowego wziąć takiego wielkiego potwora? No cóż, teraz miał mnie.
– Jak to wygląda? – zapytałem, przemycając słowa między kolejnymi jękami – Jak to wygląda gdy taki wielki fiut znika w dupie?
Wbił się we mnie tak mocno, że musiałem krzyknąć. A potem znowu, jakby wrzucił wyższy bieg. Rozluźnił mi już dziurę na tyle, że mógł zacząć ostrzej mnie jebać. Miał już czerwoną, spoconą twarz, oddychał szybko, ale dalej miarowo poruszał biodrami i bezlitośnie mnie penetrował. Moja dupa wydawała rozmaite dźwięki protestu, ale nic nie mogła poradzić. Nastoletni kutas robił z nią co chciał, rozjebał ją i rozciągnął i teraz w nagrodę ruchał ile popadnie.
– Jeszcze, jeszcze, wypierdol sukę! – błagałem, a on ochoczo spełniał prośbę. Złapał mnie za biodra i wbijał się we mnie jeszcze mnie do siebie dociskając. Krzyczałem po każdym pchnięciu, a on przyspieszał i przyspieszał. Wiedziałem że już długo nie wytrzyma, więc gdy zaczął głośno pojękiwać, a potem warczeć, dałem z siebie wszystko podkurczając nogi. Ostatnie brutalne ruchy, kutas znikał we mnie po same jaja, aż nagle nastolatek zawył i zatrzymał się. Cały drgał i nie panował nad sobą. Wiedziałem. że właśnie zalewa mi dupę pokaźną porcją spermy. Potem wysunął się ze mnie i moja dupa po raz ostatni wydała dziwny, mokry dźwięk. Chłopak padł na łóżko w moich nogach, a ja znieruchomiałem wgapiony w sufit. Co to było za pierdolenie! A teraz czułem jak z rozjebanej dziury nieśmiało wycieka płyn. Wylewała się ze mnie sperma mojego młodego ogiera. Zrobił swoje.
– Dziękuję – mruknąłem cicho, ale nie odpowiedział.
Po chwili leniwie zwlókł się z łóżka, pała zwisała mu już w dół. Pospiesznie wsunął bokserki i zapiął spodnie, po chwili był już całkowicie ubrany. Złapał mój telefon i przez chwilę coś pisał.
– Uwolnisz mnie teraz? – zapytałem naiwnie. To był najlepszy prezent urodzinowy jaki kiedykolwiek dostałem, ale teraz marzyłem już tylko o dwóch rzeczach. O zwaleniu konia, być może palcując obolała dziurę pełną młodej spermy, a potem o wzięciu gorącego prysznica.
Rafał odłożył telefon na szafkę nocną i omiótł mnie spojrzeniem. Uśmiechnął się, widząc w jakim jestem stanie.
– Masz chwilę odpoczynku – powiedział.
– Zamierzasz mnie ruchać jeszcze raz? – zdziwiłem się.
– Haha, nie. Ale następny koleś będzie za jakieś pół godziny. Baw się dobrze.
– Co? Jaki następny koleś!? Ej!
Wołałem i wołałem, ale młody wyszedł z sypialni. Chwilę później usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Leżałem na łóżku, przypięty w kajdankach, z wyjebaną, zalaną spermą dziurą i mokrym kutasem i to nawet nie był koniec. To chyba nawet… był dopiero początek.

***

Nie wiedziałem, ile czasu minęło od wyjścia Rafała. Nie miałem w sypialni żadnego zegarka. Mogłem tylko zgadywać, że minął kwadrans albo dwadzieścia minut, ale równie dobrze mogło to być dziesięć.
Zastanawiałem się, co będzie dalej. Czy faktycznie pojawi się kolejny obcy chłopak? A może to będzie Szymon, uśmiechnięty, zadowolony ze swojego planu. Podejdzie do mnie z kluczykiem i uwolni obolałe ręce. Wtedy podziękuję mu i powiem, że to było jebanie mojego życia.
Mniej więcej na takie zakończenie miałem nadzieję.
W końcu, doczekałem się.
Otwieranie drzwi do mieszkania (powinienem naoliwić zawiasy, lekko skrzypiały), dźwięki zdejmowania butów. Potem stanął w progu sypialni i uśmiechnął się na mój widok. Pewnie nieźle się prezentowałem z tamtej perspektywy. Leżący na plecach nagi koleś z rękoma nad głową, przykutymi do łóżka. W nogach miałem tubkę lubrykantu, a prześcieradło pewnie miało na sobie sporą mokrą plamę w miejscu, w którym wyciekająca mi z dupy sperma trafiała na łóżko. To mniej więcej musiał widzieć.
– Cześć – przywitałem się po prostu. Coś musiałem powiedzieć. Nie wytrzymałbym jeszcze więcej napięcia budowanego milczeniem.
– Cześć – odparł i podszedł do łóżka. Obejrzał mnie sobie, szczególnie długo skupił się na plamie między moimi nogami.
– To sperma? – zapytał, wskazując plamę.
– Tak. Wyciekła… ze mnie – przyznałem ze wstydem.
– No to jesteś chociaż nawilżony – zaśmiał się.
Podrapał się po karku, kiedy tak stał i mnie obserwował. Wielokrotnie już widziałem jak to robi. Na siłownie brał sztangę do martwego ciągu, a potem gapił się na stojak z ciężarami i drapał się po karku, zastanawiając się ile sobie dołożyć. A teraz zastanawiał się nade mną. Ciekawe co mu chodziło po głowie.
– Jestem Patryk – powiedziałem w końcu – Jakoś nigdy nie gadaliśmy na siłowni więc chociaż się przedstawię.
Typ się roześmiał. Fajny miał ten śmiech, taki męski i zwyczajny. W ogóle, był męski i zwyczajny, podobnie jak Szymon. Tyle że ten był starszy, może w moim wieku. Był wysoki i barczysty, a klatę i brzuch miał tak wyrzeźbione, że zawsze mu zazdrościłem, gapiąc się na siłowni.
O ile się orientowałem, znał się z Szymonem. Widywałem go raz na jakiś czas, ale był tylko jednym z wielu anonimowych typów na siłowni. A teraz już nie był taki anonimowy. Teraz stał nad nagim cwelem przykutym do łóżka i wyraźnie mu to odpowiadało.
–Nie jesteś Patryk – upomniał mnie – Jesteś pizdą. No bo jakbyś nie był pizdą, to nie dałbyś się przykuć do łóżka i wyruchać. Dobrze mówię?
– Masz rację – przyznałem, wiedząc że nadal będę go widywał na siłowni raz na jakiś czas i on już zawsze będzie o mnie myślał jak o uległym cwelu. Podnieciła mnie ta myśl. Podnieciło mnie upokorzenie.
– Już ci staje kutas, pizdo? – typ był zaskoczony.
– Nic nie poradzę – wzruszyłem ramionami, na tyle na ile to było możliwe.
Koleś nagle bez uprzedzenia wskoczył na łóżko i stanął nade mną. Patrzył w dół nieco zniesmaczony.
– Długo tak leżysz?
– Z dwie godziny, nie wiem, ciężko powiedzieć – przyznałem.
– To chyba chce ci się pić – zgadł.
– Trochę – przyznałem i od razu zrozumiałem, że to była zła odpowiedź.
Typ wyciągnął kutasa spod dresu, chwilę się ponapinał i zaraz zaczął lecieć złocisty prysznic. Strumień trafił najpierw na moje krocze, krople odbiły się od kutasa i brzucha, a potem powoli wspinał się w górę, szczyny rozbryzgiwały mi się na klacie, obojczykach, aż w końcu strumień dotarł do twarzy. Zamknąłem oczy i usta, ale szczyny leciały i leciały, więc gdy otworzyłem usta żeby złapać oddech, natychmiast wtargnęły do środka i zaatakowały gorzko–słonym ostrym smakiem. Odruchowo połknąłem. W końcu strumień zaczął schodzić w dół. Jeszcze trochę poleciało mi na klatę i brzuch, a potem był koniec kąpieli. Leżałem tak, oburzony, w szczynach, w mokrej pościeli i patrzyłem w górę.
Typ był z siebie zadowolony.
– Widzisz – zaczął – Pizda z ciebie. Powtórz.
– Pizda ze mnie – powtórzyłem mechanicznie, wciąż nie do końca wierząc, że całe moje łóżko, cała pościel, jest mokra od szczyn. Nie wierzyłem, że Szymon by na to pozwolił. Ale taka była prawda. Teraz byłem nie tylko jego kiblem.
– Masz jakieś sztuczne kutasy? – zapytał zadowolony typ.
– W szufladzie na dole – skinąłem głową na szafkę nocną. Wolałem nie kłamać.
Bez pośpiechu przegrzebał mi obie szuflady i w końcu wyciągnął długie przezroczyste dildo.
– Małe – uznał – W sensie, nie dość grube.
Cmoknął niezadowolony i zaczął się rozbierać. W końcu stanął nagi, z wyprężoną pałą. Sporą, ale gdzie jej było do kutasa Rafała…
Zajął miejsce w moich nogach.
– Rozchyl – polecił i posłusznie udostępniłem dupę, rozchylając podkurczone nogi na boki. Miałem już tak wyruchaną dziurę, pewnie szeroko otwartą, ujebaną spermą, a teraz musiałem znosić jeszcze więcej…
– Powinienem cię najpierw zdoić, a potem zapakować to dildo ale może będę miły. Chyba już swoje przeszedłeś – powiedział dobrotliwie. Trochę mi ulżyło. Może nie będzie tak źle?
Spojrzał na moje podwozie z miną fachowca i zważył w ręce żelowe dildo. Potem zaczął działać. Poczułem znajomy dotyk tworzywa napierający na dziurę i ucisk, gdy zaczął się we mnie wsuwać.
– Aaa… boli – poskarżyłem się, a typ uśmiechnął się pod nosem – Nie wkładaj głębiej – poprosiłem.
– Już jest całe w tobie – oznajmił wyraźnie rozbawiony. Zdziwiłem się. Dobrze znałem swoje dildo i zazwyczaj wsadzone do końca wyraźnie uciskało. Czy miałem aż tak rozjebaną dziurę…?
Zaczął mnie posuwać. Powoli, delektując się mokrymi dźwiękami, kiedy dupa zamykała się i otwierała na bolcu.
– Pięknie cię ktoś rozjebał – zauważył.
Wsunął we mnie dildo i zostawił.
– To teraz danie główne – powiedział i wziął do łapy własną pałę. Zanim zdążyłem zareagować, przysunął ją do moich pośladków i nacisnął. Zabolało tylko trochę, ale znowu poczułem ucisk. Miałem w sobie dwa kutasy, jeden sztuczny, drugi prawdziwy.
I znowu zaczęło się pierdolenie, ale tym razem przyjemne. Rozgrzana dupa wdzięcznie przyjmowała kolejne pchnięcia i z jakichś powodów było to cholernie dobre. Może celował prosto w prostatę, a może po prostu dupa się poddała i postanowiła brać, co dają, ale mało nie oszalałem. Dzwoniłem kajdankami i wiłem się, a typ zadowolony penetrował mnie metodycznymi powolnymi ruchami. Dłubał we mnie kutasem, czasem dopychał dildo i sapał mi na twarz.
– Taka pizda to rozumiem – pochwalił i położył dłoń na moim gardle. Zacisnął. To jeszcze spotęgowało przyjemność, bo walczyłem z dwoma bolcami i odcięciem tlenu. Otworzyłem szeroko usta i oczy i po chwili doczekałem się ulgi. Rozluźnił chwyt, a potem znowu zacisnął i przyspieszył jebanie. Dusił cwela i podwójnie pierdolił, nie miał na co narzekać. Ani ja. Gdy tylko pozwalał mi złapać oddech, jęczałem zadowolony, jak kot, jak suka, trzęsąc się cały w rytm pchnięć.
A potem przyszło najlepsze.
Typ zaczął stękać, wyraźnie był blisko więc włączył tryb turbo i zaczął pierdolić aż łóżko się trzęsło. Masakrował mi dupę wciąż chlupoczącą od nastoletniej spermy i szykował kolejny ładunek. Ręka zacisnęła się na mojej szyi z żelazną determinacją i to był koniec oddychania. Wgniatał mnie w łóżko i jebał w dupę jak zawodowiec, jak mistrz świata. Poczułem ogromne parcie, zrobiło mi się ciemno przed oczami, kutas prężył się i pulsował, wszystko nagle stało się nieistotne i odległe, a na mój brzuch i klatę polała się sperma, moja własna. Wystrzeliłem ogromne ilości, zachlapałem nawet rękę typa, a on wtedy krzyknął i wbił się do oporu, tłocząc własne nasienie. Zalewał mnie przez kilka sekund, w końcu powoli wylazł z obolałej, biedny cipy. Wyjął też dildo, ociekające żelem i spermą.
– O kurwa – gwizdnął, gdy spojrzał między moje nogi – Będzie bolało. No, wszystkiego najlepszego.
Wstał i zaczął się ubierać.
– O kurwa… – mruknąłem, gdy odzyskałem mowę. Orgazm bez dotykania penisa, podwójnie wyjebana dupa i obolałe gardło.
Nawet nie wiem kiedy zdążył się ubrać. Wyszedł z sypialni.
– Hej! – zawołałem trochę słabym głosem.
Wtedy wrócił, już gotowy do wyjścia.
– No tak, zapomniałem. Aż szkoda to kończyć – mruknął i rzucił czymś we mnie. Kluczyk wylądował na mojej klacie.
– Dozo na siłownie – pożegnał mnie uśmiechem i wyszedł.

Podobało się? Zostaw komentarz, zmotywujesz mnie do pisania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *