Balkon

Gdyby nie fakt, że wysyła zdjęcia dokładnie według moich instrukcji, pomyślałbym, że jest fejkiem. Wygląda za dobrze.
Wysoki, szczupły, pociągła twarz atlety i krótkie włosy. Spokojnie mógłby się podawać za młodszego niż te 30 lat, które ma na karku. Nie jest ordynarny, nie pyta ile mam cm i nie używa słowa “lokum”. Sam mieszka niedaleko, ze swoim facetem. Mają psa i dwa koty, dużo podróżują i jest im ze sobą dobrze. Pracuje w jakimś korpo, gdzie zarządza zespołem. Stara się motywować, a czasem musi cisnąć, żeby było zrobione na czas. Mamy sporo wspólnego, czytamy te same książki, lubimy podobne filmy, obaj gramy w squasha. Sprawia wrażenie zadowolonego z życia, na zdjęciach nie może powstrzymać lekkiego uśmiechu. Jest tylko jeden problem – jego facet jest waniliowy i nigdy nie zrozumie pewnych spraw.
Każdy potrzebuje niekiedy spuścić ekstra ciśnienie, takie, które narasta tygodniami. Siedzi w nas sinusoidalna potrzeba odjebania czegoś ostrego. Gdy sięga dna, jest niewykrywalna, ale w zenicie pali synapsy. Jeśli raz w to pójdziesz, nie ma drogi powrotnej. Już zawsze będziesz więźniem sinusoidy, ale nagroda potrafi by wspaniała. Tak to sobie tłumaczę, choć to w zasadzie nic nie zmienia.
Z grindra szybko przenieśliśmy się na inny komunikator, bo wygodniej. Specjalnie dla niego w drodze wyjątku zezwoliłem na powiadomienia z aplikacji. Nigdy tego nie robię, wkurwiają mnie te wyskakujące dymki i okienka.
O której mam się stawić?
Zastanawiam się. Po całym dniu gadki jestem nieźle napalony, on też. Dziś nie mógł się wyrwać z domu, musiał siedzieć ze swoim facetem, ale jutro to co innego. Jutro należy do nas.
Jak ci pasuje.
Łapię łyk piwa, patrzę na zgromadzonych. Miła wieczorna nasiadówka ze znajomymi, nie wiedzą, że równolegle prowadzę drugą, ciekawszą rozmowę.
Kolejna wiadomość od niego.
Wolisz rano, wieczorem? Rano i wieczorem?
Uśmiecham się pod nosem, a kutas nie mógłby już bardziej stwardnieć. Desperacko potrzebuję zwalić, najlepiej patrząc na te wszystkie fotki, na których typ się dla mnie szmaci, ale wolę zostawić to napięcie na jutro. Wyładować je na nim. On też na to liczy.
No więc, rano, czy wieczorem? Wieczór wydaje się bardziej odpowiednią porą, ale przecież to rano jestem najbardziej kreatywny, mam najwięcej energii, najbardziej mi się chce. Ludzie nie doceniają potencjału porannego seksu. Na filmach wszyscy ruchają się wieczorem więc z automatu robimy to samo. Postawiony przed takim dylematem, mogę tylko jedno.
Opcja 3.
Jak zwykle, zaczęło się niewinnie. Odezwał się z pustego profilu bez zdjęcia, ale od razu pokazał twarz. Tym prostym ruchem przebił z 90% typów. Dało się wyczuć, że jest mądry, a do tego napalony, ale na początku było grzecznie. Obstawiałem, że skończy się na gadce, bo byłem już trochę podpity, a poza tym nie mam czasu na poznawanie ludzi z apki. Jednak rozmowa skręciła w interesującym kierunku. Po jakiejś godzinie dostałem fotkę, na której niucha swoje zielone adidasy. Pomyślałem, że ukradł ją z sieci, że jest zbyt zajebista, ale nie. To był on. Dopiero w tamtym momencie zyskał moją niepodzielną uwagę.
Wysyłał kolejne fotki, chwalił się szczupłym ciałem i wygoloną dziurą, pisał ze mną tak, żeby mi się podobało. Lubię, kiedy kolesie podlizują się na tyle subtelnie, że to nie męczy, ale i na tyle wyraźnie, że podnieca. Gdzieś po drodze podczas tej rozmowy zyskałem pewność, że się spotkamy. Za dużo napięcia do rozładowania, w pojedynkę nie da się czegoś takiego pozbyć.

Później, gdy ludzie już poszli, jakimś cudem udaje mi się zasnąć, choć po drugiej stronie komunikatora, jakieś 5 kilometrów od mojej sypialni, napalonego młodego ziomka aż nosi i ciężko o tym nie myśleć.
I dobrze.

***

Otwieram oczy o 6, nie wiadomo czemu. Czasem tak się budzę i potem wbijam wzrok w sufit, odkładając w czasie rozpoczęcie dnia. Oczywiście w telefonie miga zielona dioda, a na ekranie czeka wiadomość.
10?
Sam nie wiem. Jest sobota, mam sporo do załatwienia, ale mam też pełne, obolałe jaja.
Ok. Podejdź pod żabkę na mojej ulicy i cię odbiorę.
Teraz czekać. Kręcę się, zjadam średnio udaną jajecznicę, zapalam fajkę na balkonie patrząc na budzące się do życia osiedle. Potem kawa i kolejna fajka, a potem jeszcze jedna.
Wibracja w kieszeni.
Mam się ubrać jakoś konkretnie?
Podoba mi się, kiedy kolesie pytają o takie rzeczy. Chcą być kontrolowani, zanim w ogóle się spotkamy.
Ubierz się jak chcesz, ale kto wie ile te ubrania ponosisz.
Blefuję. Tym razem nie zależy mi na nagości.
Odpalam laptopa. Popracuję jeszcze tę godzinę, doszlifuję zlecenie. Od jutra zaczynam urlop, chcę mieć wszystko dopięte.
Ale typ, który przedstawił się jako Maks, a do którego nigdy się tak nie zwrócę, bo będę go nazywał po swojemu, jest nakręcony. Szturcha mnie wiadomościami, nakręca się i przy okazji podbija napięcie u mnie. Zastanawiam się, czy w ogóle zdążymy zamienić choć trzy zdania, zanim zaczniemy. Może być ciężko. Nie mogę się skupić na pracy, kutas ciągle się podnosi, domaga się mojej pilnej uwagi. Wiem, że Maks ma podobnie.
Dochodzi 10.
Wchodzę do parku.
Park jest po drugiej stronie ulicy. Zaraz tu będzie. Kurwa, nareszcie. Wpadam na pewien pomysł.
Napluj na buta.
Właściwie nie mam wątpliwości, że to zrobi. Po prostu chcę, żeby się nie spinał. Niech podniecenie weźmie górę nad rozumem. Po chwili dostaję fotkę. Stoi na trawie, a w podsuniętym pod obiektyw zielonym adolu pływa gęsta biała ślina. Podoba mi się, że zrobił odrobinę więcej, niż musiał. Doceniam takie detale. No i podoba mi się, że mógłbym kazać mu zrobić wiele więcej, gdybym tylko chciał.
Zamykam laptopa i schodzę na dół. Moje najki wydają się cieszyć na to, co je dzisiaj czeka.

Dopiero rano, a gorąco. Na szczęście, on już czeka. Wyższy ode mnie, młodszy o cztery lata, szczupły, nawet nieco chudy, wygląda lepiej niż na zdjęciach. Coraz bardziej podoba mi się ta sobota.
Ubrał się wygodnie, ale ładnie. Mógłby tak iść i na rower, i na randkę.
– Cześć – podaje mi rękę i patrzy w oczy, jakby czegoś tam szukał. Znowu mówi, że ma na imię Maks, ale w myślach nazywam go po prostu kundlem.
Wchodzimy do sklepu, kupuję colę zero. Jestem uzależniony od tego syfu, ale butelka musi być szklana. Idziemy, łowimy z powietrza informacje o sobie nawzajem. Palimy fajkę na ławce pod blokiem i gadamy o czym popadnie, choć w tle toczy się zupełnie inna rozmowa. Ludzie relaksują się z psami na smyczy, wieje lekki wiaterek, po niebie płyną pierzaste chmury. W powietrzu czuć zapach róż. Jestem absurdalnie napalony i widzę, jak gapi się na moje buty.
Podoba mi się, jak grzecznie i kulturalnie się zachowujemy. Nawet w windzie i nawet kiedy już wpuszczam go do mieszkania. Nie zdejmujemy butów, idziemy prosto na balkon.
Znowu palimy, pijemy colę i gadamy. On opowiada o sobie, ja rewanżuję się jakimiś faktami z mojego życia. Pytam go o tatuaże, zawsze ciekawi mnie czemu ludzie je robią. Mówi, że się najebał i wyszło samo. Czy istnieje lepszy powód?
Siedzę w swoim barłogu, oparty plecami o ścianę. Dwie palety, na nich materac, a na to wszystko zarzucony wygodny, gruby koc. Zazwyczaj leżę tu z książką i szklanką napoju z kostkami lodu, albo piwem. On usiadł zachowawczo w wiklinowym krześle, którego nie lubię. Dzieli nas stolik, na którym trzymam nogi. Widzę jak na nie zerka. Chwilami gubi wątek, bo leżące tuż przed nim adole zapraszają do zabawy. Jest spokojny i spięty jednocześnie. Spokojny, bo zna swoją wartość. Spięty, bo nie może się doczekać.
– Możesz dotknąć – pozwalam w końcu.
Tylko na to czekał. Na początku głaska lewego buta nieśmiało, jakby się z nim witał. Potem pozwala sobie na więcej, ściska, a ja czuję na stopie każdy ruch. Dotyka coraz mocniej, nieświadomie rozchyla usta. W końcu zaczyna sapać, jak pies. Jak absurdalnie nakręcony, nie spuszcza wzroku z tego najacza, masuje go jakby się zakochał.
Zapalam fajkę i patrzę, jak dalej się nakręca. Widzę że pod szortami ma już twardo. Każę mu rozpiąć spodenki. Pod spodem czarne bokserki CK i płaski brzuch.
W końcu wskazuję palcem kolorowe logo na boku mojego Betrue.
– Liż tutaj – tłumaczę.
Zero zawahania. Pochyla się i szoruje językiem po kolorowym logo. Czuję na stopie zajebisty, ciepły nacisk. Kundel się wczuwa i zaczyna opierdalać na całego, całuje i wylizuje ile może, sapie i ciągle przyspiesza.
– Ty kurwo.
Podoba mu się taka gadka, a mnie się podoba że w tej pozycji, pochylając się do blatu stolika, musi mu być zajebiście niewygodnie, ale nie narzeka, tylko napawa się każdą sekundą. Każę mu pocałować sam czubeczek najka, jakby całował swojego kolesia. Patrzy mi w oczy i liże się z moim adolem. Wylizuje, dociera do białego soxa z czarnym logo nike i po raz pierwszy sztacha się moim zapachem. Na to właśnie czeka. Wczoraj bardzo dokładnie powiedział, czego mu trzeba i teraz to dostanie, ale nie tak szybko.
Wciska nos, chce dostać jak najwięcej, zaciąga się mocno i głośno, wypełnia płuca jebiącym adolem i dyszy.
– Ładnie pachnie?
Jest jak naćpany. Patrzy mi w oczy i kiwa głową. Znowu wciska nos w ciepłą, wilgotną przestrzeń między butem i soxem, znowu się zaciąga. Łapię go za krótkie włosy i dociskam.
– Trzy głębokie wdechy – mówię.
Są naprawdę głębokie. Jebany słucha się jak nikt, nie ma w nim ani odrobiny oporu, żadnej walki, wahania. Nie ma czego w nim łamać. Gdzieś tam w swoim prawdziwym życiu ma faceta i jest z nim szczęśliwy. A jednak to moje adole wdycha.
– Liż.
Opierdala językiem wszędzie, gdzie sięgnie, wysysa smak i zapach najków, patrząc mi prosto w oczy. Dziwi mnie, że jest tak przystojny. Trochę nie chce mi się wierzyć, jakbym oglądał pornola.
Podoba mi się to wszystko, ale kutas jest już tak twardy, aż boli. Rozchylam nogi, wygodnie sobie siedząc. Kundel klęka i przyciska ryj do ortalionowych szortów pumy. Niucha i się łasi, a ja zapalam fajkę. Jest pyszna, a dym gęstszy i bardziej gryzący niż zazwyczaj. Zaciągam się i patrzę w lewo, na wierzchołki starych lip rosnących pod blokiem.
Nie założyłem bokserek, bo jest zbyt upalnie. Kundel nie umie się powstrzymać i łapie kutasa przez śliski materiał. Bardzo chce go mieć w gardle, ja też bardzo chcę go tam wpakować. Zsuwam spodenki na tyle, żeby mógł wziąć do mordy. Ale on się opanowuje, najpierw tylko delikatnie przykłada nos i niucha. Znowu te jego głębokie wdechy, zamknięte oczy i rozchylone usta. Smakosz kutasów.
– Liż.
Liże po całej długości, od nasady po czubek kutasa, delikatnie i szybko. Dopiero po jakimś czasie bierze do mordy całą główkę, ostrożnie bada ją językiem i przy okazji doprowadza mnie do szału. Zaciska usta, bierze głębiej, poleruje językiem i patrzy mi w oczy. Kurwa, a myślałem że o robieniu gały wiem już wszystko. W zasadzie, mówił mi, że tego mu trzeba. Nie chce partnerskiego seksu, chce być wykorzystany. Chce być mój.
– Bierz całego – mówię i naciskam, dopycham. Cały kutas znika w gorących ustach i gardle, jak zajebiście. Długo wytrzymuje, nie wiem, czy to kwestia umiejętności, czy zapału wyposzczonej suki.
– Długo na to czekałeś, pedale – mówię, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
– Mmmhmm – dochodzi gdzieś z jego gardła, bo nie przestaje zajmować się pałą.
– Naśliń porządnie.
Zbiera ile może i wypluwa wszystko na główkę, gęsta biała piana spływa aż do jaj. Łapię go za włosy i wycieram się w jego ryj, a on mruczy z przyjemności.
– Jebany kundel. Rozwiąż mi buty. Zębami.
Oczywiście idzie mu sprawnie. Potem posłusznie ściąga prawego najacza i dostaje pozwolenie na wsadzenie w niego ryja. Na to czekał od samego początku. Patrzę jak klęcząc, z nabożeństwem przysuwa adola do twarzy i nie mam żadnych wątpliwości, że to dla niego najlepszy moment tego dnia, a może i roku. Odpłynął, skamieniał, czas się dla niego zatrzymał. Macam się po kutasie i patrzę jak typ czci moje betrue.
– Kładź się na plecach – instruuję i wytrącam mu buta z ręki.
Robi co mówię, a jego głowa jest tuż pode mną, na wysokości moich stóp. Zdejmuję drugiego buta i patrzę w dół, on patrzy w górę.
– Podoba się, kundlu?
Gorliwie kiwa głową.
– Jesteś moim kundlem?
Znowu kiwa i się uśmiecha. Uśmiech spełnienia.
– Powiedz to.
– Jestem twoim kundlem – recytuje pięknie i znowu się cieszy. Podoba mu się wszystko, co wymyślę, powiem i zrobię.
Każę mu wystawić język i spluwam. Trafiam idealnie, kundel połyka moją ślinę z wyraźnym zadowoleniem. Patrzę i po raz kolejny uderza mnie, jak przystojny cwel mi się trafił.
Koniec gadania. Kładę stopy na jego mordzie i słyszę pomruk zadowolenia. Opieram się o ścianę i nie patrzę w dół. Delikatnie masuję, badam stopami jego ryj. Czuje ciepło wysuniętego języka. Kieruję tam palce, wciskam w usta wszystkie pięć, a kundel ssie soxa i mruczy. Oddycha szybko, sapie, jest nakręcony do granic.
Pluje mu na ryj i rozsmarowuję.
– Zaszczekaj dla mnie.
W końcu się waha. Dotarłem do jakiejś granicy, poczułem opór. Kurwa, ile się człowiek musi namęczyć.
– Szczekaj!
Wydaje z siebie żałosny dźwięk, wbrew sobie, naprawdę się zmusił. Widać ile go to kosztuje.
-Grzeeeczny kundel. Zasłużyłeś na przerwę.
Podnosi się i znowu siada na wiklinowym krześle. Oddechy się uspokajają, palimy w ciszy, patrząc na siebie.
– Nadawałbyś się do kręcenia pornoli. A wiem co mówię, mam tego trochę na dysku.
– Ściągasz je? – dziwi się. Wszyscy zawsze się dziwią, że robię to w epoce pornhuba i streamingu.
– Jakość – tłumaczę, zaciągając się fajką – Czasem oglądam je na projektorze. Jak masz kutasa na całą ścianę, to dobrze go widzieć bez pikseli.
Kiwa głową, ludzie rozumieją tak obrazowe argumenty.
– Mam kilka ulubionych, trzymam je w osobnym folderze. Każda sekunda jest zajebista.
Uśmiecha się na tę myśl jeszcze szerzej.
– Pokażesz mi?
– Teraz?
– No.
Gasimy fajki i idziemy do salonu.
Odpalam projektor, walimy się na kanapę i oglądamy. Od pierwszego ujęcia Joey Mills opierdala kutasa swojemu chłopakowi, bierze głęboko i dławi się jak to tylko on potrafi. Oczy ma czerwone, ale dzielnie daje wykorzystać mordę.
Mój kundel ogląda to wszystko z zapartym tchem. Dotykam jego sutka, wykręcam i ściskam, a ten pojękuje i robi minę zbitego psa. Słodka dawka bólu, uniesione brwi, jęki.
Oglądamy, pokój wypełniają dźwięki ssania i mlaskania, macam go po spodenkach i dalej męczę sutek. On za to sięga po moją pałę, wyjmuje ją, zaczyna mi walić. Potem się pochyla, wypuszcza z ust kolejną gęstą porcję spienionej śliny i wszystko ląduje na moim kutasie, od jego ust, po brodzie aż do pały wisi nitka śliny.
– Bierz do mordy.
Zamyka na mnie usta, gorące i głodne. Głowa jeździ powoli w górę i w dół, za każdym razem bierze trochę głębiej.
– Naciesz się, więcej go nie dostaniesz.
Pojękuje, na znak że rozumie i jeździ językiem po wędzidełku. Tak zajebiście, że zaraz chyba zwariuję.
– W końcu masz kutasa do zabawy, zadowalaj go tak, jak lubisz – pozwalam wielkodusznie – Pokaż co umiesz, suko.
Zaciska usta mocniej i ssie, patrząc mi w oczy. Policzki zapadają się, oczy robią się czerwone jak na filmie. W tle za jego głową już dwóch kolesi bije się o dostęp do ust biednego Joy’ego.
– Jesteś mój.
– Jestem twój – potwierdza i nadal pochylony nad twardą pała, znowu zaczyna mi walić.
– Jesteś tu tylko w jednym celu. Żeby mnie zadowalać.
– Od tego jestem – mówi i ciągle patrzy mi w oczy. Widzę czystą ekstazę, zamroczyły go te wszystkie bluzgi i smak fiuta. Jeździ łapą w górę i dół, wypuszcza kolejne porcje śliny i ostro zaciska dłoń, celowo mnie męczy.
– Ty kurwo – warczę, ale nie przerywam mu. Cały się spinam, jego łapa mnie torturuje i nieubłaganie prowadzi do orgazmu. Kurwa, kurwa, kurwa.
Wali mi i gapi się to na mnie, to na pałę, czasem na film. Nie przyspiesza ruchów, nie chce mi nic ułatwiać, orgazm zbliża się baaardzo powoli. Bolą mnie jaja, boli mnie kutas, boli mnie całe ciało, nie wytrzymam. Jęczę i pakuje mu paluchy w usta, a ten cwel grzecznie je ssie. Dwa palce, trzy, potem cztery na raz. Obaj jesteśmy w raju.
– Oooo, ty jebana szmato – warczę w momencie kiedy już wiem, że to koniec. Robi mi się zimno i gorąco na raz, ściska mnie w jajach i nadchodzi błogi orgazm, kutas drży i wypluwa kolejne strzały spermy. Wszystko to wali prosto w jego ryj wiszący tuż nad pałą. Sperma ścieka i kapie mu z nosa i brody, jest tego dużo, bardzo dużo. Lecą kolejne strzały, jego łapa dalej mi wali.
W końcu daje mi spokój. Patrzy mi w oczy, wygląda jakby był porobiony, a potem wpada w szał i wciska ryj w moje ospermione podbrzusze, łasi się całą twarzą, cały ładunek wsiąka mu w skórę.
– Masz swoja nagrodę, kurwo.
Jęczy, uśmiechnięty i nieśmiało pyta, czy też może dojść. Pozwalam mu.
– A mogę wziąć twojego adola? – pyta z taką nadzieją, że kruszy mi to serce. Więc też pozwalam.
Biegnie na balkon, po drodze każę mu się rozebrać do naga, zaraz zwala się na kanapę, nagi. Choć jest chudy, pod skórą ma trochę mięśni. Zajebiście mi podchodzi.
Przyciska najacza do nosa i zaciąga się, wreszcie, a drugą ręką wali sobie kutasa. Ja za to majstruję mu przy sutku, widzę że go boli, ale i tak błaga wzrokiem o więcej.
Też zaczynam walić, kutas mimo wyplucia morza spermy, chce więcej. Stoi mi i żąda zabawy. Walę go i męczę suty tego kundla, a on jest w niebie, wdycha jebiącego najacza.
I jakby to nie wystarczało, sięga ręką i wyczarowuje skądś mała brązową buteleczkę.
– Kurwa, serio? – dziwię się, że tę fazę można jeszcze podbić.
Kundel uśmiecha się jak szatan i odkręca. Bierz długi, głęboki wdech w każdą dziurkę, potem podaje poppersa mi i robię to samo.
Wjeżdża jak złoto, rozpala mi mózg i śle impulsy do kutasa.
Kundlowi też weszło, znowu niucha adola, ale ostrzej, więc przyciskam go mocno do jego twarzy i patrzę jak wali, wiem, że zaraz strzeli.
– Niuchaj kurwo, ostatnia okazja żeby mnie zadowolić.
– Taaak, od tego jestem – mruczy w ekstazie.
– Jesteś jebanym śmieciem do opierdalania adoli.
– Jestem, kurwa, jestem!
– Niuchaj kurwo i spuść się, masz polecieć na brzuch i jęczeć.
Odpierdala mi, sam zaraz znowu dojdę, jęczę, on też jęczy, wciskam mu adola w ryj jakbym miał go udusić i bluzgam, bluzgam ile sił. Chcę zniszczyć tę kurwę, chcę mu pokazać jaki z niego jebany pedał, chcę go dojechać.
– Jebana szmata! – krzyczę i dochodzę, więcej spermy, dużo więcej. Obaj się nią zalewamy, dyszymy, wariujemy. Kundel dalej niucha mojego najka, w końcu mu go zabieram. Starczy.

Leżymy. Będziemy tak leżeć jeszcze długo.




Podobało się? Zostaw komentarz i zmotywuj mnie do pisania dalej.


6 thoughts on “Balkon

  1. Umiejętność dozowania przyjemności, nie tylko dla bohatera, ale przede wszystkim dla czytelnika robi wrażenie 🙂
    Z niecierpliwością, tak jak pewnie pozostali, czekam na kolejne twoje teksty. Można by powiedzieć, że wszyscy jesteśmy bezpańskimi kundlami: merdamy ogonem, ze wzrokiem wbitym w ekran laptopa, jak w kość i czekamy, aż wrzucisz kolejne opowiadaniem, co jest dla nas, jak komenda: “Do nogi!”

    1. Dobrze to ująłeś. Super się czyta, bo jest nakreślona zawsze fabuła, otoczenie, relacje, charaktery. No i autor faktycznie umiejętnie dozuje przyjemność 🙂

      A jak tylko pojawia się nowy tekst, to my właśnie ochoczo “biegniemy do nogi” ^^

    2. Prawda, to czekanie i dozowanie przyjemności jest jednocześnie pozytywne, jak i powodujące niecierpliwość.

      A z tym “bieganiem do nogi” może być sporo racja, wszyscy z wywieszonymi językami czekamy na następne historie, które na pewno okażą się również emocjonujące 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *